Biogazowni nie będzie. Przynajmniej na razie

Samorządowe Kolegium Odwoławcze w Koszalinie uchyliło decyzję o warunkach zabudowy, która dotyczyła budowy biogazowni i hodowli ryb w obiegu zamkniętym w Marcinkowicach (gm. Tuczno).

Wadliwą decyzję wydał mirosławiecki urząd. Przypomnijmy, że zajmował się tą sprawą, ponieważ doszło do konfliktu interesów - udziałowcem w spółce chcącej zrealizować inwestycję jest matka burmistrza. SKO stwierdziło w decyzji kilkanaście naruszeń, to m.in. brak przeprowadzenia postępowania dowodowego,  użycie w części graficznej decyzji kopii mapy w skali nieodpowiadającej przepisom czy brak analizy problemu substratów, ich ilości w postaci masy zielonej oraz pochodzenia odpadów przetwórstwa rolnego. Najważniejszy jednak zarzut to uznanie przez urząd, że inwestycja polegająca na budowie biogazowni nie jest inwestycją mogącą znacząco oddziaływać na środowisko, przez co wyeliminowano udział społeczeństwa w tej sprawie.

 - Niezakwalifikowanie tej inwestycji jako mogącej potencjalnie oddziaływać na środowisko spowodowało wyłączenie z postępowania osób, którym przysługiwały prawa strony - ocenia obserwujący sprawę prawnik. - Należy zauważyć, że inwestycja ta spotkała się z dezaprobatą lokalnego społeczeństwa, a właścicielom działek, na które będzie oddziaływać inwestycja (odór, hałas, utrata wartości nieruchomości; utrudniony ruch na drodze gminnej) odmówiono przymiotu bycia stroną. 72 osoby złożyły wnioski o dopuszczenie ich do postępowania na prawach strony. Organ pierwszej instancji nie podjął żadnych czynności wyjaśniających, w wyniku których mógłby stwierdzić kto jest stroną przedmiotowego postępowania.

Ponadto do mirosławieckiego urzędu wpłynęły wnioski o przeprowadzenie rozprawy administracyjnej, których nie uwzględniono.

- Organ pierwszej instancji nie zna terenu, na którym realizowana będzie inwestycja, gdyż nie jest to na terenie jego gminy. Nie wykonał żadnej wizji w terenie, żadnych pomiarów, nie zebrał materiału dowodowego w sposób wyczerpujący pozwalający mu na zakończenie postępowania. Swoją decyzję oparł tylko na dokumentach, co przy inwestycji tego typu jest poważnym błędem - informuje adwokat. - Powinna być przeprowadzona ocena oddziaływania przedsięwzięcia na środowisko, zapewniony udział społeczeństwa i na tej podstawie organ powinien wydać decyzję o środowiskowych uwarunkowaniach, biorąc pod uwagę uwagi i wnioski społeczeństwa. W przedmiotowym postępowaniu udział społeczeństwa został całkowicie wyłączony Na tej samej działce w Marcinkowicach planowano wybudować biogazownię oraz farmę ryb. Zdaniem SKO i skarżących obie te inwestycje powinny być rozpatrywane łącznie, co by rodziłoby obowiązek wydania decyzji środowiskowej i konieczność udziału społeczeństwa w postępowaniu. Burmistrz Mirosławca traktował obie te inwestycje oddzielnie, co z kolei spowodowało, że ominięto przepisy ustawy o udostępnianiu informacji o środowisku i jego ochronie, udziale społeczeństwa w ochronie środowiska oraz o ocenach oddziaływania na środowisko.

- Postępowania w sprawie wydania decyzji o środowiskowych uwarunkowaniach, jak również postępowania w sprawie pozwoleń na realizację inwestycji, w ramach których przeprowadzana jest ocena oddziaływania przedsięwzięcia na obszar Natura 2000 są postępowaniami toczącymi się z udziałem społecznym, co oznacza, iż nie tylko strony tych postępowań mają wgląd w ich dokumentację i wpływ na ich przebieg, ale każda osoba zainteresowana okolicznościami realizacji planowanej inwestycji - zauważa prawnik. - Społeczeństwo na określonych etapach postępowania ma prawo brania w nim czynnego udziału i w ramach przyznanych uprawnień może zgłaszać swoje uwagi i wnioski, do których inwestor będzie musiał się odnieść a organ uwzględnić w wydanej decyzji.

Ku radości mieszkańców Marcinkowic powstanie inwestycji na pewno zostało opóźnione.

- Niezmiernie się cieszymy, bardzo ważne dla nas jest to, że będziemy mieli teraz udział w postępowaniu, nie damy się zepchnąć na margines - mówi sołtys Marcinkowic Joanna Kluska. - To nasz ogromny sukces. Wiele osób mówiło, że mamy sobie odpuścić, bo się nie uda, ale dzięki zaangażowaniu mieszkańców i innych osób, które chciały nam pomóc, udało się. Boimy się, że czeka nas jeszcze jakaś niespodzianka, ale teraz już będziemy czujni.

Sprawa wróci do ponownego rozpatrzenia przez Urząd Miasta i Gminy w Mirosławcu.

Z. Błaszczyk-Koniecko