Zamknij

Dołująca kwarantanna

14:28, 14.04.2020 P.K Aktualizacja: 14:29, 14.04.2020
Skomentuj

Pandemia spowodowała, że rząd wprowadził szereg obostrzeń i praktycznie wszyscy musimy poddać się narodowej kwarantannie. Pozostawanie w odosobnieniu przynosi wiele minusów, lecz można zauważyć również plusy, choć jest ich znacznie mniej. Minusem staje się na pewno ciągłe przebywanie na ograniczonej przestrzeni w mieszkaniu z tymi samymi osobami. Moja małżonka ma skrócony czas pracy, więc pojawia się w domu o takiej porze, która kiedyś była nie do pomyślenia. Obijamy się o siebie, „wchodzimy sobie na głowę”, więc po pewnym czasie konflikt jest nieunikniony. Co kilka dni dla oczyszczenia atmosfery nie rozmawiamy ze sobą, choć gdy tak siedzimy milcząc zajęci swoimi myślami, czasami pada: „musisz tak głośno mrugać?” Koleżanka mojej córki mająca dwójkę małych dzieci i mieszkająca w bloku bez balkonu i nawet namiastki ogródka doprowadzona do ostateczności przebywaniem z pociechami „na okrągło”, stwierdziła krótko: „jeszcze tydzień i oddam je do okna życia”.

Fachowcy uważają, że ciągłe przebywanie ze sobą początkowo buduje pozytywne relacje, lecz po dłuższym okresie przeradza się to w efekt negatywny. Narastają frustracje, wzajemne oskarżenia i poczucie winy.

Niepokoi również spory wzrost przemocy domowej. W marcu o ponad 50 proc. wzrosła liczba kobiet dzwoniących na telefon zaufania. Bycie 24 godziny na dobę ze stosującą przemoc osobą sprawia, że ofiary - wśród nich także dzieci - tracą poczucie bezpieczeństwa we własnym domu. Jak czytamy: „Wiele dzieci wypracowało system reagowania na zagrożenie. Gdy zaczynało się źle, wychodziły z domu, snuły się po ulicach i wracały dopiero w nocy, kiedy najczęściej pijany ojciec już spał”. Dlatego nie można bezkrytycznie piętnować wszystkich młodych ludzi chodzących po mieście.

Z badań wynika, że Polacy najbardziej obawiają się, że niektórzy ludzie nie zastosują się do zaleceń i wirus będzie rozprzestrzeniał się zbyt szybko (75 proc. badanych). Boją się też, że zachoruje ktoś im bliski (72 proc.), że szpitale będą przepełnione, a system zdrowia - niewydolny (73). Obawiają się też kryzysu finansowego (72 proc.), paniki i nieracjonalnych zachowań innych ludzi (70). Psycholog społeczny profesor Janusz Czapiński uważa, że epidemia zupełnie zaburzyła życie rodzinne. „Ludzie nie opuszczają domów na 10-11 godzin dziennie i tak po tym domu się pałętają. Do tej pory widzieli się 4-5 godzin, a teraz są zmuszeni oglądać się przez całą dobę. Czekam na wskaźnik rozwodów po epidemii. Na pewno wzrośnie”. Dlatego profesor radzi, aby zachować zimną krew, nie eskalować konfliktów z innymi ludźmi, łykać urazy, a lepsze czasy nadejdą i wtedy będzie się można wyżyć. A teraz najlepiej znaleźć sobie coś, co najbardziej nas interesuje i tym się zająć.

Osobiście brak mi wielu rzeczy, w tym fryzjera, ponieważ moja głowa pokrywa się coraz większą burzą siwych włosów, a wtedy wyglądam znacznie starzej. Myślę, że jednak jeszcze trochę wytrzymam.

Natomiast w naszym lokalnym wymiarze największym minusem jest fakt, że tak oczekiwana przez mieszkańców obwodnica nie zostanie oddana do użytku jeszcze przez długi czas. Lecz ci, którzy cierpią na syndrom Pollyanny, czyli doszukują się pozytywów w każdej sytuacji, zauważą, że mamy obecnie najrówniejszą, najszerszą i najładniejszą ścieżkę rowerową w Polsce, jeżeli nie na świecie.

piotr

 

 

 



 



 

(P.K)

Co sądzisz na ten temat?

podoba mi się 0
nie podoba mi się 0
śmieszne 0
szokujące 0
przykre 0
wkurzające 0
facebookFacebook
twitterTwitter
wykopWykop
komentarzeKomentarze

komentarz(0)

Brak komentarza, Twój może być pierwszy.

Dodaj komentarz

0%