Zbieramy informacje na temat strajku pracowników oświaty. Z pierwszych informacji wynika, że protestuje zdecydowana większość placówek w powiecie wałeckim, w Wałczu na przykład wszystkie publiczne.

W większości rodzice nie posłali swoich dzieci do szkół i przedszkoli, choć tym, które są, dyrektorzy i nieliczni niestrajkujący pracownicy starają się zapewnić opiekę. Ciekawa sytuacja zdarzyła się w przedszkolu w Tucznie, tam mimo że za referendum było ponad 90 procent nauczycieli, placówka pracuje normalnie. - Nauczycielom było szkoda dzieci i rodziców, którzy już wcześniej sygnalizowali nam, że strajk to dla nich ogromny problem - mówi dyrektor tuczyńskiego przedszkola Marzena Domańska. - Pracują, choć całym sercem popierają protest i jest im bardzo przykro, że rząd nie chce przystać na ich postulaty.

Szkoła Podstawowa w Marcinkowicach także przyłączyła się do strajku, zorganizowano dla dwóch grup dzieci  zajęcia opiekuńcze.  Przygotowany został także dla najmłodszych posiłek. 

W Mirosławcu strajkuje tylko Szkoła Podstawowa, gdzie przyszło 5 uczniów, nad którymi sprawowana jest opieka. Przedszkola i szkoła w Piecniku pracują jak zawsze. Podczas strajku otwarto świetlicę w Mirosławcu Górnym, która ma pod opieką 10 dzieci.

W Szkole Podstawowej w Tucznie jest dzisiaj 6 dzieci, opiekę nad nimi sprawują ci pracownicy, którzy nie biorą udziału w strajku. 

- Choć wymagało to dużo pracy, sytuacja jest opanowana - cieszy się dyrektor Izabela Krajnik. - Egzaminy się odbędą, udało mi się za zgodą OKE wszystko przeorganizować, powołać nowe składy i znaleźć nowe sale. 

W poniedziałek w Publicznym Przedszkolu nr 6 Stokrotka w Wałczu było 22 dzieci ze zgłoszonych 52. Opiekę nad nimi sprawowała dyrektor wraz z zastępcą; pracowała również część personelu pomocniczego.

- Sytuacja jest opanowana, strajkują nauczyciele i część personelu, wszyscy są obecni w przedszkolu, ale nie zajmują się dziećmi. Dzieci są pod naszą opieką, otrzymują również wszystkie posiłki - mówi dyrektor Stokrotki Elżbieta Iwańska. - Wykorzystujemy też czas, że nie ma większej liczby dzieci i robimy prace remontowe przy budynku, obok placu zabaw.

Przedszkole ma zapewnienie od organu prowadzącego, że w razie potrzeby otrzymają pomoc przy opiece nad dziećmi. Ale jak zapewnia E. Iwańska, na razie nie jest potrzebna.

- Nie byłoby to możliwe, gdyby nie nasi rodzice, którzy stanęli na wysokości zadania, zapewniając dzieciom opiekę. Cieszę się, że w każdej sytuacji możemy na nich liczyć. Popierają nas, a to jest bardzo ważne i za to jesteśmy bardzo wdzięczni - mówi dyrektor.

W Szkole Podstawowej nr 4 w Wałczu w poniedziałek pojawiło się 17 uczniów, a  zgłoszonych było 32. Informacje o strajku rodzice otrzymali w ubiegłym tygodniu, ale jeszcze w niedzielny wieczór na e-dzienniku pojawiła się informacja od dyrekcji potwierdzająca rozpoczęcie w poniedziałek strajku.

- Nie strajkuje łącznie 6 osób. Wszyscy nauczyciele są obecni na terenie placówki w godzinach swojej pracy, ale odstąpiliśmy do wykonywania obowiązków - mówi nauczyciel czwórki i przewodnicząca ogniska ZNP w Wałczu Renata Cis.

- Dzieci mają zapewnioną opiekę i zajęcia opiekuńczo-wychowawcze; uczniowie, którzy są zapisani otrzymają również obiad. W tej chwili dzieci przebywają w świetlicy, były zajęcia z pierwszej pomocy, teraz katecheci czytają książki, a za chwilę idą na plac zabaw. Jesteśmy przygotowani na kolejne dni: w planie są zajęcia plastyczne, sportowe, w pracowni komputerowej - mówi dyrektor SP 4 Iwona Urbanowicz. - Szkoła otwarta jest od godziny 6.30, świetlica czynna do godz. 15.30, ale mamy sygnał, że niektórzy rodzice odbiorą dzieci o godz. 16. Oczywiście zapewniamy opiekę do ostatniego ucznia. Szkoła na ten moment jest przygotowana i sytuację mamy pod kontrolą.

Dyrekcja dziękuje rodzicom za zrozumienie.

- Spotkaliśmy się z bardzo dużą życzliwością i zrozumieniem ze strony rodziców, dziękujemy za wszystkie słowa wsparcia, które otrzymaliśmy - mówi I. Urbanowicz. - Nawet sama liczba uczniów w szkole może świadczyć o tym, że mamy wsparcie ze strony rodziców, że zapewnili oni opiekę dzieciom.

W czwórce uczy się 731 dzieci.

Do Szkoły Podstawowej nr 1 im. Kornela Makuszyńskiego w Wałczu z przeszło pół tysiąca uczniów w poniedziałek przyszło zaledwie ośmioro. Wszyscy nauczyciele, którzy tego dnia mieli się stawić szkole, przyszli do placówki zgodnie z harmonogramem pracy. Jednak zdecydowana większość z nich podjęła strajk. Znalazły się też pojedyncze osoby (wśród nauczycieli i obsługi szkoły), które normalnie podjęły pracę.

- Wśród załogi są zdecydowane nastroje - mówi Ewa Hołowska-Kędzierska, dyrektor „Kornelówki”. - Nauczyciele chcą powalczyć o swoje i większość rodziców nas rozumie i popiera.  Dla dzieci, które przyszły do szkoły, są zorganizowane zajęcia opiekuńczo-wychowawcze w świetlicy szkolnej. Opiekę nad nimi sprawują nauczyciele, którzy nie podjęli strajku. Sądzę, że jutro dzień będzie wyglądał podobnie. Aż do skutku. Co do wyłamania się „Solidarności” powiem tylko tyle, że miałam wczoraj niesmak, jak to oglądałam, poczułam się zdradzona i na miejscu nauczycieli tak też bym się czuła. Zabrakło po prostu solidarności w „Solidarności”. Jeżeli chcemy coś osiągnąć, to całe środowisko powinno się skonsolidować w tej sprawie. Myślę, że wiele osób po tym wszystkim wycofa przynależność do „Solidarności”.

W holu szkoły jest komitet strajkowy, który zapisuje wejścia i wyjścia nauczycieli z „Kornelówki”.

- Strajk jest bezterminowy, więc trudno na dziś odpowiedzieć do dalej - powiedziała prezes wałeckiego Oddziału ZNP Jadwiga Grzonkowska. - My jako związek nie mamy zamiaru przeszkadzać dyrektorom szkół w przeprowadzeniu egzaminów gimnazjalnych. Strajkujemy i nie podejmujemy w związku z tym żadnej pracy.

Na pytanie czy związkowcy rozważają ewentualną pomoc innym nauczycielom w przeprowadzeniu egzaminów odpowiedź nie padła.

W Wałczu na godzinę 8 rano - jak poinformowała zastępczyni burmistrza Agnieszka Łyskawa - do szkół przyszło 86 dzieci. Do Urzędu Miasta pracownicy przyprowadzili cztery swoje pociechy.

- Część szkół zwróciła się do urzędu, aby pracownicy posiadający przygotowanie pedagogiczne pomogli w komisjach egzaminacyjnych - mówi A. Łyskawa. - Dyrektorzy stają na głowie, aby egzaminy gimnazjalne i klas 8 się odbyły. Otrzymaliśmy telefon z kuratorium z pytaniem, czy posiadamy listę rezerwowych nauczycieli. Taka lista u nas nie powstała. Niestety nauczyciele oraz pracownicy obsługi i administracji szkół i przedszkoli, którzy zdecydowali się strajkować, będą mieli potrącone odpowiednie kwoty z wynagrodzenia, choć postaramy się to rozłożyć na raty.

W Wałczu sytuacja ze skompletowaniem składu komisji egzaminacyjnych do przeprowadzenia egzaminów gimnazjalnych najgorzej wygląda w szkole na Dolnym Mieście. Dyrekcja zwróciła się do innych placówek, jednak jednoznaczne deklaracje pomocy jeszcze nie padły.

- Z przeprowadzeniem egzaminów będzie problem - rozkłada ręce dyrektor SP nr 5 Violetta Kamińska. - Dzwoniłam do emerytów, lecz na 10 rozmówców tylko jedna osoba zadeklarowała pomoc. Szkoły ponadgimnazjalne raczej także nam nie pomogą, ponieważ mają swoje problemy. Jesteśmy w dramatycznej sytuacji i będziemy prosili osoby niestrajkujące o pomoc. Z emerytami jest inny problem. Czy osoba nieposiadająca aktualnych badań - jakie powinien mieć każdy nauczyciel - może pracować w komisji?

Ten ostatni problem podnosi również dyrektor SP nr 2, choć jednocześnie stwierdza, że w jego placówce egzaminy się odbędą.

- Egzaminy na pewno się odbędą - zapewnia Andrzej Łojewski. - Pomogą nam nauczyciele z innych szkół, zatrudnieni w innych zakładach posiadający uprawnienia pedagogiczne, a także emeryci, choć musimy załatwić sprawę badań.

Niektórzy dyrektorzy wałeckich szkół podstawowych zwrócili się do dyrektorów szkół ponadgimnazjalnych z prośbą o ewentualną pomoc, lecz w tych placówkach również strajkuje większość nauczycieli.

- W naszej szkole istnieje klasa gimnazjalna i musimy także przeprowadzić egzamin - informuje dyrektor „Kazika” Waldemar Rogulski. - Ponieważ przystąpi do niego tylko 12 uczniów, potrzebujemy trzech osób do pracy w komisji. Damy sobie radę sami, choć innym raczej nie pomożemy. Wprawdzie do szkoły uczniowie dziś nie przyszli, to posiadamy internat i tam musimy zapewnić opiekę ponad 40 osobom. Dzięki poświęceniu wychowawców opieka w internacie została odpowiednio zorganizowana.

Na terenie gminy Wałcz funkcjonuje 5 podstawowych szkół publicznych i 3 społeczne. Strajkują tylko te pierwsze, a w referendum za powstrzymaniem się od pracy głosowało ponad 90% pracowników. W Chwiramie w ostatnich klasach gimnazjalnych - jak zapewnia dyrektorka placówki - egzaminy na pewno się odbędą.

- Dziś do szkoły i oddziału przedszkolnego przyszła tylko dwójka dzieci - mówi Małgorzata Kowalczyk. - Egzaminy odbędą się zgodnie z planem, obsada komisji jest już skompletowana, choć przyznam, że nie było to łatwe zadanie. Oprócz naszych nauczycieli pomoże nam grupa pedagogów z innych gminnych szkół i dzięki temu nie będziemy musieli prosić emerytów o pomoc.

- Działające na terenie naszej gminy szkoły niepubliczne nie zadeklarowały woli strajku - mówiła prezes oddziału ZNP Wałcz Danuta Pietrzak. - Liczymy, że nauczyciele z tych placówek pomogą innym szkołom skompletować obsadę komisji egzaminacyjnych.

- Podczas egzaminów gimnazjalnych w naszych szkołach odbywają się lekcje, więc raczej nie będziemy w stanie pomóc innym szkołom - informuje pełniąca obowiązki dyrektora w społecznej podstawówce w Witankowie Agnieszka Gola. - Gdyby ktoś z naszych nauczycieli pracował w komisji, to w czasie jego nieobecności musielibyśmy mieć kogoś na zastępstwo, ponieważ nie miałby kto prowadzić jego zajęć.

W poniedziałek 8 kwietnia w pierwszym dniu protestu solidaryzując się ze swoimi młodszymi kolegami pikietę zorganizowali emerytowani nauczyciele zrzeszeni w ZNP. Na placu Wolności pod odpowiednim transparentem zebrała się grupa ponad 50 osób, ich apel wsparł także poseł na Sejm RP Paweł Suski. Były przemówienia, sporo narzekań na obecną władzę, wytykania rządzącym popełnionych błędów, jak i narzekań na zbyt małą liczebnie grupę przybyłych. Padło również kilka pomysłów na naprawę systemu polskiej oświaty.

- Ta pikieta to jakiś kabaret - oceniał przyglądający się protestującym były przewodniczący Rady Miasta, a obecnie radny PiS-u, w przeszłości pracujący z młodzieżą, Zdzisław Ryder. - ZNP to komunistyczna organizacja i ich działania - niemal w przededniu europejskich wyborów - mają polityczne podłoże. W wałeckich szkołach w ostatnich latach ubyło prawie 40 procent uczniów, a liczba nauczycieli nie uległa zmianie, a nawet się podniosła. Uważam, że należy w szkołach zredukować część nauczycielskich etatów.