Ceny paliw, które według zapowiedzi ekspertów miały utrzymywać się w pobliżu rekordowych poziomów nieco spadły. To stały trend czy tylko chwilowe wyhamowanie?
Po dużych skokach cen paliw, sięgających nawet 1 zł w przypadku diesla w ciągu tygodnia, na rynku widać spore uspokojenie. Analitycy na drugą połowę października przewidywali stabilizację, ale ceny zaczęły spadać.
Widać niewielkie korekty cen. Niestety jednak nie ma co liczyć na dalsze spadki. Podkreślał to analityk rynków finansów w spółce Reflex, a także ekspert od rynku paliw Rafał Zywert w rozmowie z Radio Zet.
- Potencjał do korekty jest jednak ograniczony, średnia cena oleju napędowego nie spadła poniżej 8 zł i być może tej granicy nie przebije. Widzimy ustabilizowanie cen po rekordach, na niektórych stacjach rzeczywiście paliwa mogą tanieć. Benzyna powinna być oferowana za symbolicznie mniej niż 7 zł za litr, po 6,99 zł, olej napędowy można będzie kupić w widełkach 7,99-8,19 zł za litr - mówił o sytuacji na rynku.
Jak wskazuje Zywert ceny paliw wynikają w dużej mierze ze słabego złotego.
- Gdyby dolar był po 4 zł, jak przed wojną, to za litr benzyny płacilibyśmy mniej niż 6 zł – wyliczył analityk.
Obecny trend spadkowy to właśnie umocnienie złotego, ale również koniec strajk pracowników rafinerii we Francji. Ponadto Stany Zjednoczone uwolniły rezerwy strategiczne i na rynek w grudniu trafi dodatkowe 15 mln baryłek ropy naftowej.
- Na ceny w Polsce znacznie bardziej niż w innych regionach świata wpływać może ryzyko geopolityczne. Jeśli dojdzie do eskalacji wojny w Ukrainie, to może się okazać, że złoty będzie słabnąć, a to przełoży się na wyższe krajowe ceny kupowanej za granicą ropy naftowej - dodaje Zyfert.
Brak komentarza, Twój może być pierwszy.
Dodaj komentarz