W poniedziałek 17 grudnia większość pracowników wałeckiego Sądu Rejonowego nie stawiła się w pracy. Przedstawili stosowne zaświadczenia lekarskie i przebywają na zwolnieniach.
Z 29 zatrudnionych osób do pracy przyszło zaledwie 6. Absencja całkowicie sparaliżowała pracę sądu i - jak zapewnia jego prezes Krzysztof Koczenasz - załatwia się wyłącznie pilne sprawy.
- Każdemu może się zdarzyć, że zachoruje - mówi prezes. - Z wydziałów tzw. orzeczniczych pracują tylko dwie osoby z 24, natomiast z obsługi i administracji z 5 osób dziś do pracy przyszły 4. Już zarządziłem, że załatwiamy wyłącznie pilne sprawy. Np. posiedzenie decydujące o zastosowaniu aresztu, tryb przyspieszony w przypadku wykroczeń, konieczność umieszczenia w zakładzie opiekuńczym, czy konieczność szybkiej opieki. Tylko pilne przypadki, ponieważ nie jesteśmy w stanie obsłużyć wszystkich spraw. Słyszałem opinie rzucane w centrali, że ktoś może przyjść i zastąpić osobę nieobecną. Pracujemy na systemach, każdy ma swoje hasło, więc jak inna osoba wejdzie do systemu? Jeżeli nawet ktoś kogoś zastąpi, należało będzie wszystko pisać ręcznie, co wydłuży procedurę i ponadto później wprowadzić to do komputera.
W ubiegłym i poprzednich tygodniach sąd funkcjonował normalnie, a niemal wszyscy pracownicy regularnie przychodzili do pracy.
- W naszym sądzie wiele osób tydzień temu jeszcze się dobrze czuło - dodaje prezes SR Krzysztof Koczenasz. - Jednak kiedy usłyszeli to o czym się mówi w telewizji, o dziwnych ruchach i pomysłach centrali, to ja się nie dziwię, że się rozchorowali. Ktoś w Wiadomościach powiedział, że podwyżki mają być dla sędziów. To nie ma nic wspólnego z sędziami. Sędziowie popierają tylko słuszne postulaty pracowników obsługi, gdyż ich zarobki są obecnie skandalicznie niskie. Bez nich sąd nie może funkcjonować. Z tego co wiem w Wielkopolsce większość sądów jest pozamykanych. W sąsiedniej Trzciance od poprzedniego tygodnia w sądzie nikogo nie ma. W naszym okręgu fala zwolnień rozpoczęła się w Kołobrzegu, później dołączył Szczecinek, Białogard i Sławno.
Kiedy, szczególnie w dużych miastach, zachorowało wielu pracowników sądów, w ministerstwie ktoś wpadł na pomysł, aby zatrudnić inne osoby na umowy zlecenie. Jednak za pracę wykonaną na takich umowach płacono dwa razy więcej, więc widać, że pieniądze są, lecz nie wiadomo dlaczego nie mogą otrzymać ich pracownicy zatrudnieni na stałe.
- Z ministerstwa wyszedł kolejny, wspaniały pomysł - tłumaczy K. Koczenasz. - W tych sądach, w których większość pracowników przyszła do pracy i były tam jakieś „luzy”, padła propozycja, aby ludzi przenosić do innych placówek. Jeżeli taki pomysł pada tuż przed świętami, to rzeczywiście można natychmiast się rozchorować, np. ktoś z Wałcza miałby teraz jechać pracować w Białogardzie. Już na samą myśl, że mam tam pojechać, ja również bym się rozchorował.
W wałeckim sądzie powinno pracować 10 sędziów. Od lipca 2016 roku cały czas są dwa wakaty. Oprócz tego jedna osoba przebywa na urlopie macierzyńskim, więc 7 osób orzekających musi obsłużyć ilość spraw przydzielonych dla 10 sędziów. Ponadto zwolnienia chorobowe pracowników obsługi dodatkowo wydłużają postępowania.
walczanin11:14, 18.12.2018
ZUS do dzieła wysłać kontrole, w razie lewych L4 ukarac symulantów a lekarza ukarac 11:14, 18.12.2018
killbill19:43, 19.12.2018
To KillBill nie była kobietą? ;) 19:43, 19.12.2018
Epidemia22:56, 19.12.2018
Zarazili się od policjantów 22:56, 19.12.2018
henryk16:38, 20.12.2018
Jacy lekarze dopuszczają się tego przęstępstwa dlaczego ZUS ich nie sprawdza tylko zwykłego człowieka ściga, widać że ten kraj na oszustwie stoi , a prawo nie jest tu zwyczajem. 16:38, 20.12.2018
killbill11:21, 18.12.2018
18 2
ZUS Wałcz kontrolę pracowników sądu?...haha! Na samą myśl kierowniczka siedzi pod biurkiem... 11:21, 18.12.2018
CzarnaMamba08:04, 19.12.2018
2 1
killbill chyba pracował w ZUS Wałcz, skoro zna panujące tam zwyczaje. 08:04, 19.12.2018