Zamknij

Czy ochrona środowiska to tylko pretekst do podwyższania opłat za śmieci?

. 09:45, 18.08.2025 Aktualizacja: 09:46, 18.08.2025
Skomentuj

W ostatnich latach temat gospodarki odpadami komunalnymi, a co za tym idzie – kosztów, jakie ponosimy, stał się jednym z najczęściej poruszanych problemów. Pytanie, które zadaje sobie wielu z nas, brzmi: czy rosnące opłaty są faktycznie efektem ekologicznych wymogów, czy może ochrona środowiska służy jako dogodny pretekst do ściągania dodatkowych pieniędzy?

Teoretycznie, wzrost kosztów powinien wynikać z rosnących wymagań unijnych i krajowych, które mają na celu zwiększenie poziomu recyklingu i zmniejszenie ilości odpadów trafiających na wysypiska. W praktyce jednak, jak to często bywa, rodzi to pokusę do nadużyć.

 

Gmina pod presją regulacji

Gminy w Polsce, w tym Wałcz, muszą sprostać rygorystycznym wymaganiom ustawowym. Ustawa o utrzymaniu czystości i porządku w gminach nakłada na nie obowiązek osiągania coraz wyższych poziomów recyklingu. Zgodnie z ustawą z dnia 14 grudnia 2012 r. o odpadach oraz dyrektywami Unii Europejskiej, Polska jest zobowiązana do osiągnięcia konkretnych celów. W 2020 r. było to 50% recyklingu, a do 2025 r. ten próg wzrośnie do 55%, a do 2030 r. – do 60%. Niedopełnienie tych wymogów grozi nałożeniem na gminę kar, które ostatecznie i tak pokryją mieszkańcy.

Rozmawiałem na ten temat z panią Magdaleną Fijałkowską, odpowiedzialną w wałeckim urzędzie za gospodarkę odpadami komunalnymi. Jest to osoba niezwykle kompetentna i merytoryczna. Pani Magdalena podkreśliła, że władze miasta koncentrują się na edukacji i informowaniu mieszkańców, a nie na karaniu. To pokazuje, że miasto dąży do poprawy efektywności systemu poprzez współpracę, a nie represje. 

 

Absurdalne wymagania czy nieżyciowe przepisy?

Ciągły napływ nowych wytycznych, często odbiegających od logiki, utrudnia pracę zarówno urzędnikom, jak i samym mieszkańcom. Doskonałym przykładem są przepisy dotyczące segregacji, które bywają nieżyciowe. Nie można wyrzucać plastikowych opakowań po lekach do żółtego pojemnika. Problem nie leży w plastiku, a w resztkach substancji chemicznych, które mogą zaszkodzić środowisku. Opakowania wraz z niewykorzystanymi lekami należy dostarczyć do aptek, jednak nie wszystkie chcą je przyjmować. Co więcej, jeśli w Wałczu nie znajdziemy takiej apteki, musielibyśmy szukać jej poza granicami miasta, na przykład w Pile. W praktyce, taki wymóg jest niewykonalny, co może prowadzić do tego, że opakowania te i tak trafią na wysypiska lub wylądują co gorsze na trawnikach, bo na przykład starsza Pani nie będzie wiedziała co z nimi zrobić i powiesi w reklamówce na wiacie śmietnikowej, a ptaki rozdziobią torebkę i mamy problem europejski.

 

Praktyczne aspekty segregacji

Segregacja w czterech podstawowych frakcjach – szkło, metal, plastik i papier – jest intuicyjna i nie wymaga dodatkowych zachęt. Problemy pojawiają się, gdy przepisy stają się zbyt skomplikowane. Połowa z nas zapewne do złego pojemnika wrzuci stłuczoną szklankę lub pobitą paterę porcelanową. Czy wówczas za taką pomyłkę powinna odpowiadać cała wspólnota mieszkaniowa poprzez zwiększoną opłatę nałożoną przez miejskich urzędników? Czy wówczas to zachęci do segregacji?  Należy w to mocno wątpić. Kolejnym, a zarazem kluczowym wyzwaniem jest utylizacja baterii, które stanowią ogromne zagrożenie dla środowiska. W moim bloku administrator, pan Damian Nurczyk, chciałby zawiesić pojemnik na zużyte baterie przy drzwiach wejściowych, jednak napotyka na problem z brakiem regularnego odbiorcy.

 

Firma śmieciarska pod lupą

Mieszkańcy są zobowiązani do przestrzegania zasad segregacji, ale firma odbierająca odpady nie zawsze sama wywiązuje się ze swoich obowiązków. Widziałem osobiście, jak do jednego samochodu wrzucano odpady z różnych pojemników, np. szkło i plastik. W takim przypadku, cała segregacja traci sens. Chyba, że w śmieciarce są dwie komory, ale warto o tym informować mieszkańców choćby oklejeniem pojazdu, bo większość segregujących gdy widzi takie przedstawienie, to zastanawia się po co segregować, gdy wpada wszystko do jednego kociołka. Gdzie zatem jest ta edukacja?  Dodatkowo, stan techniczny pojemników pozostawia wiele do życzenia. Te na odpady bio są w tak opłakanym stanie, że lepiej się do nich nie zbliżać. Firmy zajmujące się odbiorem odpadów mają obowiązek dbania o czystość i dezynfekcję pojemników, a z tym wciąż bywa różnie. Chyba, że w umowie władze nie zadbały o taki zapis, co byłoby sporym niedociągnięciem. 

 

A co przyniesie przyszłość?

Trudno powiedzieć, jaką kolejną "niespodziankę" wymyślą unijni decydenci, by ratować "płonącą planetę". Być może następną dyrektywą będzie obowiązkowy pomiar pojemności płuc, aby określić, ile śladu węglowego produkują poszczególni osobnicy dwunożnego ssaka. Brzmi absurdalnie? Niekoniecznie. W świetle dotychczasowych absurdów, jakie wprowadzano, nie będzie to ani pierwszy, ani ostatni przypadek.

Ostatecznie, system gospodarki odpadami to skomplikowana układanka, w której każdy element – od unijnych dyrektyw, przez przepisy krajowe i gminne, po firmę odbierającą odpady i świadomość mieszkańca – musi ze sobą współgrać. Jeżeli któryś z tych elementów zawodzi, cały system staje się nieefektywny, a koszty rosną. Pytanie, czy ochrona środowiska to tylko pretekst, pozostaje otwarte, ale jedno jest pewne – w obecnym kształcie, system ten wymaga pilnych i przemyślanych zmian.

 

WW

 

(.)

Co sądzisz na ten temat?

podoba mi się 0
nie podoba mi się 0
śmieszne 0
szokujące 0
przykre 0
wkurzające 0
Nie przegap żadnego newsa, zaobserwuj nas na
GOOGLE NEWS
facebookFacebook
twitter
wykopWykop
komentarzeKomentarze

komentarze (0)

Brak komentarza, Twój może być pierwszy.

Dodaj komentarz

0%