Zaczyna się od narastającego warkotu silników. Delikatne mruczenie stopniowo przechodzi w ryk, a na jedyną asfaltową drogę wioski na końcu świata wjeżdża kolumna dwukołowych bestii. yamaha, kawasaki, suzuki, honda... Wszystkie bardzo, bardzo szybkie.

Motocykliści z całego kraju zjechali się do Płociczna po raz czwarty. Żar lał się z nieba, gdy niemal 150 jednośladów pokonywało dziesięciokilometrową trasę z rynku w Tucznie. Ścigacze i ciężkie, pokryte chromem maszyny. Wszyscy upchnięci na wąskiej trasie prowadzącej donikąd. Tam, gdzie skończyła się utwardzana nawierzchnia, zaczął się zlot zorganizowany przez Inicjatywę Społeczną Człowiek, czyli przez Mariusza Błażewicza. Jedynego człowieka w okolicy, który potrafi przyciągnąć tu ludzi z Poznania, Wrocławia, Warszawy, Gdyni... Brak ograniczeń co do odległości. Kto mógł, zjawił się drugiego lipca na największym pikniku motocyklowym w promieniu wielu kilometrów.

Po powitaniu wystąpił chór tuczyński rozgrzewający publiczność przed dwoma zespołami rockowymi - miejscowym Imago i grupą 18 Minut z Morąga. W tym czasie Żaneta Mierzwińska-Baranowska (?Żanka?), dobry duch zlotu z grupy Wielkopolscy Motocykliści 40, przeprowadzała zabawy dla dzieci, także tych trochę starszych. Przeciąganie liny między miejscowymi a przyjezdnymi zakończyło się remisem. Sznur po prostu się poddał. Gitarowe brzmienie przegoniło burzę (niektórzy uznają, że była to zasługa polowej mszy świętej przeprowadzonej w tej intencji przez zmotoryzowanego księdza) i zabawa mogła się rozkręcić. Następnie scenę przejął zespół muzyczny ?Song?. Potańcówka ciągnęła się długo w noc.

Przyjezdnym przygotowano pole namiotowe i miejsca noclegowe pod dachem. Nakarmieni i napojeni motocykliści następnego dnia rozjechali się do domów. Zlot zakończył się w niedzielne południe. Warkot silników ucichł, a Płociczno wróciło do normy.

eMU

Pełen tekst na: motomagazyn.com