Dariusz Kityński – kandydat na Burmistrza Tuczna i jego wizja zrównoważonego rozwoju gminy.
Jest pan mieszkańcem gminy od urodzenia.
Z małą przerwą mieszkam w Tucznie od 50 lat. Tutaj mieszkają moi rodzice i tu poznałem moją żonę Danutę, która od 25 lat jest nauczycielką w szkole w Tucznie i wreszcie - tutaj urodziły się nasze dzieci.
Czasem słyszę, że jestem mało rozpoznawalny, ale sądzę, że wynika to z faktu studiowania i pracy poza moją gminą. Ukończyłem studia chemiczne na Uniwersytecie im. Adama Mickiewicza w Poznaniu, rozpocząłem pracę w korporacji Abbott, w której przez kilka lat byłem menedżerem zespołu obsługującego dużą część Polski. W międzyczasie ukończyłem studia podyplomowe w Szkole Głównej Handlowej w Warszawie na kierunku zarządzanie. Zdobyte wykształcenie i doświadczenie zmotywowały mnie do założenia i prowadzenia własnej firmy działającej w branży medycznej, której profil postanowiłem zmienić w ubiegłym roku, aby dostosować się do zmian rynkowych. I właśnie wtedy pojawił się pomysł zorganizowania referendum, a we mnie odżyły pomysły, by swoją energię i umiejętności poświecić pracy dla rodzinnej gminy. Zawiesiłem działalność firmy i zaangażowałem się w organizację referendum, zostając jednym z jego inicjatorów. Od razu zadeklarowałem, że w razie jego sukcesu, wystartuję w wyborach na burmistrza, ponieważ mam wizję odnowy naszej małej ojczyzny.
Proponuje pan program zrównoważonego rozwoju i odbudowy zaufania społecznego w gminie Tuczno. Brzmi to bardzo interesująco.
Nasza gmina jest po dziesięcioletnich rządach burmistrza, który w zeszłym roku został odwołany przez mieszkańców w referendum. Ludzie oczekują zmiany w uczciwym wydaniu oraz rozwoju z poszanowaniem naszych lokalnych tradycji i wartości. To właśnie daje program zrównoważonego rozwoju, który nie jest fikcją, lecz realnym działaniem. Jako mieszkaniec Tuczna, który pozostanie tu na zawsze, nie okłamuję mieszkańców i nie składam obietnic, jak to często dzieje się w polityce. Jako burmistrz będę prowadził dialog z mieszkańcami poprzez konsultacje społeczne oraz doprowadzę do transparentności urzędu. Oznacza to wsłuchanie się w potrzeby obywateli przez burmistrza, a nie odwrotnie. Mieszkańcy muszą mieć pełną wiedzę, co dzieje się w urzędzie. Zmienię strukturę wydatków gminy tak, aby była ukierunkowana na dobro mieszkańców i rozwój gminy. Połączę doświadczenie i wysiłek pracowników gminnych, działaczy społecznych, sołtysów, rady miejskiej, rolników i przedsiębiorców oraz tych wszystkich, którym zależy na rozwoju gminy.
Mam na uwadze to, że nie tylko wielkie inwestycje, ale te drobne, przemyślane i mądrze przeprowadzone, które najszybciej poprawią społeczne zadowolenie. Oczywiście będę pozyskiwał maksimum środków zewnętrznych, ale ich wydawanie musi być dobrze zaplanowane, żeby nowe inwestycje powstawały z korzyścią dla mieszkańców.
Pandemia pokazała nam, że istotne jest rozszerzenie usług medycznych dostępnych na miejscu w Gminie Tuczno i ułatwienie dotarcia do pozostałych świadczeń, szczególnie dla osób starszych. Niezbędna jest reorganizacja domu kultury, który ma działać dla mieszkańców zgodnie z ich potrzebami. Chciałbym również powołać do życia klasy sportowe w naszej szkole. Obszarów istotnych jest bardzo wiele i trudno je wymienić w tak krótkim wywiadzie. Wiem, że mieszkańcy tego oczekują. Proszę o zapoznanie się z programem na stronach Facebooka www.facebook.com/SamorzadnaGminaTuczno
W gminie Tuczno głównym problemem jest niechciana obecnie przez mieszkańców budowa 3 biogazowni. Jaki jest pański pogląd w tej sprawie?
Jako mieszkaniec i kandydat na burmistrza jestem przeciwny wszelkim inwestycjom, które zagrażają zdrowiu ludzi i są budowane ich kosztem. Tego typu inwestycje były przesłanką referendum odwołującego burmistrza w roku ubiegłym, którego byłem jednym z inicjatorów. Już w tej chwili robię wszystko, by budowę kolejnych biogazowni zatrzymać. Jako burmistrz będę mógł działać skuteczniej.
Przy okazji, biogazownie to świetny przykład nietrafionych inwestycji, o czym wspomniałem wcześniej – sztandarowy projekt, Klaster energetyczny, miał dać nam tani i ekologiczny prąd, tymczasem efektem mogą się okazać nieodwracalne szkody środowiskowe i obniżenie poziomu życia wielu, jeśli nie wszystkich mieszkańców gminy.
Stanowisko burmistrza, to służba dla mieszkańców a nie jakichś grup biznesowych. Liczy się wola mieszkańców. Słuchanie wyborców nie tylko w trakcie kampanii, to nakaz moralny w służbie publicznej. Ale to również najprostszy sposób na odniesienie sukcesu – zyskuje się darmowych doradców, najlepiej znających lokalne problemy, a czasem nawet sposoby na ich rozwiązanie. Zyskuje się także entuzjazm mieszkańców w realizacji ich własnych pomysłów i dbaniu o ich efekty. I zyskuje się poczucie wspólnoty, które też składa się na satysfakcję z życia w danym miejscu.
Taką gminę i taką społeczność widzę, kiedy myślę o tym, co chcę, jako burmistrz, osiągnąć. Samorządną i solidarną.