Maluch spędził w Polsce 3 tygodnie, każdego dnia odwiedzał sąsiadujące miejscowości, można było go zobaczyć na różnych Wałeckich imprezach, m.in. Na festynie w Stącznie oraz na "Moto Pikniku" w Rudkach organizowanym przez Klub "Moto Korona Wałcz". Oprócz Wałcza maluszek bywał również w Pile, Gorzowie Wlkp. oraz Szczecinie, gdzie został wystawiony na Rynku w celach promocyjnych przyszłą podróż do Szwajcarii. Taka podróż to nielada wyzwanie dla kierowcy jak i fiacika, w końcu fiat 126p ma 650cm³. silnik który generuje 24 konie mechaniczne a planowana trasa miała liczyć ok. 3000 km. i przebiegać w znacznej części przez jedne z najwyższych gór Europy. -Alpy.
Wyruszyłem z przyjaciółką 7-go sierpnia 2022r. z Rodzinnej miejscowości Człopa w kierunku Poznania. W pierwszym etapie toważyszył mi również Adam Andrzejewski, który odeskortował nas do Poznania swoim maluszkiem, wcześniej jednak bardzo mi pomógł zgromadzić niezbędne części zapasowe.
Kolejnym punktem podróży była wizyta u przyjaciółki Uli we Wrocławiu, gdzie spędziliśmy odrobinę czasu po czym ruszyliśmy dalej w kierunku Bielska-Białej, gdzie został wyprodukowany nasz maluszek 33 lata temu. Takie miejsca pozwalają zobaczyć czas, który ucieka w bardzo szybkim tempie.
Docelowym miejscem pierwszego dnia wyprawy było miasto Żywiec na Śląsku. Zostaliśmy tam powitani przez znajomych, których poznaliśmy w Anglii. Tomka oraz Marzenę, dzięki nim po raz ostatni mieliśmy okazję spać w wygodnym łóżku, ponieważ kolejne noclegi były już na "dziko" pod namiotem.
Drugiego dnia podróży
maluszek budził zainteresowanie na Rynku Miejskim w Żywcu, gdzie miałem okazję spotkać się z ludźmi oraz porozmawiać o podróżach i starej polskiej motoryzacji.
W godzinach popołudniowych przekroczyliśmy granicę w Cieszynie i jeszcze tego samego dnia dojechaliśmy pod Austryjacką granicę. Nocowaliśmy pod namiotem nieopodal dużego jeziora w Czechach.
Trzeciego dnia podróży
Wjechaliśmy do Austrii, naszym oczom ukazywały się coraz to większe góry na horyzoncie, zastanawiałem się czy moja mała bestia podoła...
jechaliśmy w Kierunku Wiednia, przejeżdżaliśmy przez niezliczoną ilość tuneli, podekscytowani naszą przygodą zdecydowaliśmy się zjechać z autostrady i doświadczyć górskich serpentyn oraz przełęczy, gdzie nie spojrzałem to wszędzie widziałem potężne pasma górskie z których ciekły liczne wodospady i potoki. Najbardziej w pamięci utkwił mi moment, w którym to wspinaliśmy się na "Dientner Sattel" - Przełęcz ponad 1300m.n.p.m. jechaliśmy na pierwszym biegu przez 3 km. Towarzyszył nam strach oraz obawy...
maluszek po mału wspinał się ku szczytu.
Dzielnie pokonując metr po metrze ujżelismy znak przełęczy i radość turystów, którzy ze zdumieniem przyglądali się naszemu autku.
Wykończeni po górskiej przygodzie ujżeliśmy potok, gdzie postanowiliśmy rozbić się z namiotem i zakończyć kolejny niesamowity dzień.
Czwartego dnia skontaktował się ze mną Właściciel Firmy Autodetalingowej, widząc naszą podróż w mediach społecznościowych postanowił zaprosić nas do swojego warsztatu SPA w miejscowości Telfs w Austrii.
Gwarantował mycie oraz sprzątanie autka.
Po wizycie maluszek wyglądał jak nowy, otrzymałem również kosmetyki samochodowe oraz apteczkę w prezencie do maluszka.
Po wizycie udaliśmy się na kolejny nocleg, tym razem w lesie na 800 m.n.p.m. i w ten sposób zakończyliśmy dzień w górach.
Piątego dnia podróży wjechaliśmy do kolejnego kraju jakim był Liechtenstein, jedno z najmniejszych krajów w Europie liczące zaledwie 160 km² Państwo.
Na granicy zostaliśmy zatrzymani przez straż graniczną, panowie byli pod ogromnym wrażeniem naszej podróży, wiele nie sprawdzali i życzyli szerokiej drogi.
Potężne pasma górskie i potoki toważyszyły nam gdy jechaliśmy przez ten uroczy kraj, gdy nagle ujżałem znaki kierujące na miasto Zurych, przejechaliśmy 30 kilometrów przez Liechtenstein i nagle wylądowaliśmy w Szwajcarii, piękne jeziora, góry i wodospady, coś co kocha każdy podróżnik... krótki odpoczynek nad jeziorem po czym ruszyliśmy w kierunku trójstyku granic. Szwajcarii, Francji i Niemiec, gdzie przekroczyliśmy granicę i udaliśmy się na dziki kemping, rozbiliśmy namiot po Francuskiej stronie rzeki Ren i położyliśmy się spać. O godzinie 23:00 obudziły nas kroki i głosy w języku Francuskim, po chwili światła latarek były skierowane na namiot a my poczuliśmy strach. Okazało się jednak że byli to Policjanci. Pięcioro umundurowanych przyjechało sprawdzić czy wszystko w porządku, sprawdzili dane osobowe, wysłuchali naszych opowieści. Byli pod wielkim wrażeniem tego co robimy, na końcu się pożegnali i życzyli szerokiej drogi.
Szóstego dnia po złożeniu namiotu udaliśmy się w kierunku miasta Baden-Baden (Niemcy) niestety po drodze przydarzyła się pierwsza awaria.
Zerwany Pasek po 2000 km.
Zjechałem na pas awaryjny autostrady i podczas zakładania nowego paska zatrzymał się pojazd, byli to Polacy chcący pomóc z usterką ale pomoc okazała się zbędna, ponieważ dokręcałem już ostatnią śróbę. Wspólne zdjęcie na koniec i ruszyliśmy dalej do Marcina, który zobaczył naszą przygodę na Facebooku i zaprosił do siebie na kawę. Co więcej był w posiadaniu pięknego Fiata 126 produkcji Włoskiej z 1972r. Rozmowy nie miały końca a czas uciekał niemiłosiernie, trzeba było jechać dalej w kierunku Luksemburgu, niestety temperatura 35°C nie ułatwiała zadania. Maluszek potrzebował częstych przystanków. W ten sposób dojechaliśmy do małej Francuskiej wsi, gdzie na polu rozstawiliśmy namiot.
Ostatni, Siódmy dzień przygody rozpoczęliśmy wcześnie rano by nie narażać maluszka na kolejne kilometry w upale. Przejechaliśmy przez kolejny mały kraj Luksemburg i wylądowaliśmy w Belgii, stamtąd była prosta droga do portu w Calais. O godz. 14:00 dopłyneliśmy do portu w Dover. Za nami było ponad 2800 km.
i 200 km. przed nami. Wieczorem zakończyliśmy naszą szaloną i pełną wrażeń przygodę w Bognor Regis w Anglii.
Maluch spisał się na medal. Pokonał 3080 niesamowitych kilometrów.
Dla przypomnienia Wałecki maluszek pokonuje rocznie 50 000 km.
Za maluchem 16 krajów, w nie których był po kilka razy.
Najdłuższa jak dotąd podróż odbyła się w 2020r. Z Wielkiej Brytanii do Estonii i z powrotem, wówczas autko pokonało ponad 17 000 km. w niespełna 2 miesiące.
Na koncie Fiacika jest także:
- 10 tras Polska-Anglia
- 2x przejechana Walia
- 2x objechana Polska dookoła.
Maluch pozwala mi nie tylko na odwiedzanie niesamowitych miejsc. Autko świetnie łączy ludzi, nie tylko w Polsce ale też za granicą.
0 0
To nie maluch Piotrka na zdjęciu...