Mamy przełomowy moment i to nie tylko w Wałczu, ale w całej Polsce. Nigdy dzietność w Polsce nie była tak niska. Według danych GUS, prognozy na przyszłość są bardzo pesymistyczne. Co to oznacza dla oświaty w samorządach?
Radna Miasta z Wałcza, Bogusława Towalewska podniosła temat i wskazała problem kosztów oświatowych, co prawda w sposób nieco przewrotny i zbyt emocjonalny, co wywołało niepokój wśród rodziców dzieci i grona pedagogicznego. Oberwało się jej za to od władzy, innych radnych, bo w dyskusji wyszło to tak, jakby władza miejska znała problem, ale bała się go podjąć i jak dzieci zamykają oczy, aby jego lepiej nie zobaczyć.
Wszystko zaczęło się na wystąpieniu podczas jednej z sesji Rady Miejskiej, gdzie Radna Bogusława Towalewska stwierdziła, że należy zlikwidować jedną ze szkół, gdyż po prostu gminy nie stać na jej utrzymanie. Dziwne mogło wydawać się to, że radna opozycyjna wystosowała taką tezę, bo najczęściej trudne tematy podejmuje władza i przedstawia ją radnym do akceptacji. Opozycja natomiast dba o głosy wyborcze i stoi bardziej po stronie pokrzywdzonych decyzjami administracyjnymi rodziców i nauczycieli. W Wałczu jednak może być inaczej. Co więcej na taką sugestię radnej, burmistrz wręcz zaprotestował bardzo stanowczo.
„W czasie obecnej kadencji nie ma i nie będzie mowy o zamknięciu żadnej wałeckiej szkoły.„
Warto w tym miejscu podkreślić jeden z faktów, że 25 lat temu w 5 szkołach wałeckich było niemal 4 tysiące uczniów. Dziś nie ma nawet połowy tego To był okres kiedy panował wyż demograficzny. Konieczność otwarcia szkoły numer 5 w roku 1994 był podyktowany rozwojem miasta i zwiększoną ilością uczniów. Wraz z problemami demograficznymi zaczęto myśleć o oszczędnościach w oświacie i doszło do wygaszenia Szkoły Podstawowej numer 3. W tamtym czasie nie było faktycznie likwidacji, bo radni się na to nie zgodzili, ale wygaszenie co i tak ma taki sam skutek.
Jak jest dziś?
Zamiast 4 000 uczniów w 5 szkołach mamy 1800 młodych uczestników zajęć szkolnych. Według prognozy wałeckiego magistratu, w roku 2050 zgodnie z Informacją o realizacji przez gminę zadań oświatowych ilość uczniów wyniesie 1313.
Największe problemy dopiero stoją przed samorządami, bo w 2029 będzie o ok. 25% mniej pierwszoklasistów, niż w 2024. Co wówczas zadeklaruje burmistrz Maciej Żebrowski?... Nic, to już nie będzie jego problem, bo zakończy swoją kadencję. Problem jednak zostanie, jeśli dziś samorządowcy nie zaczną robić cokolwiek i nie chodzi tutaj o likwidację szkoły, jednak o zajęcie się problemem oświaty na poważnie. Na oświatę wciąż się narzeka, że pochłania z budżetu dodatkowe 16 milionów rocznie, które mogłyby być przeznaczone na inne inwestycje. Rykoszetem dostają sami nauczyciele, których przykleja się ich do finansowych problemów budżetowych w zakresie oświaty. Ci natomiast będą chcieli jeszcze "nie daj boże" podwyżki, a rząd im to obieca, ale za tym nie pójdą oczywiście środki zewnętrzne i deficyt samorządu się powiększy. Wprowadzanie oszczędności pozornych, pogarszających warunki pracy, nie jest rozwiązaniem długoterminowym, bo cierpią na tym głównie dzieci. Coraz bardziej wymagające wychowawczo i kosztowne ze względu na dysfunkcje stwierdzane w przerażających ilościach. Jeśli burmistrz mówi prawdę, że nie zamknie żadnej szkoły, to tylko dlatego, że proces likwidacji jest dosyć rozbudowany i można politycznie przedłużać go oczywiście do końca kadencji
Likwidacja szkoły lub placówki prowadzonej przez jednostkę samorządu terytorialnego albo przez podmiot prywatny odbywa się kilkuetapowo. Regulacji w tym zakresie należy poszukiwać w kilku aktach prawnych. W przypadku szkół niepublicznych konieczne jest też odwołanie się do statutu szkoły i formy prawnej w jakiej działa organ założycielski. Musi być zgoda rady i kuratorium.
Czy są inne rozwiązania?
Oczywiście. Jednak wygląda na to, że nikt ich jeszcze nie szukał spośród lokalnych polityków, nie pochwalił się nimi, nie podjął trudnego tematu. Nowe pomysły wymagają zaangażowania i odwagi, miejmy nadzieję, że i w Wałczu tego nie zabraknie. Dziś można było się jedynie spotkać z dziwną, a wręcz karygodną sugestią, że „radna outsider” podejmująca trudny temat w samorządzie, została zganiona przez innych radnych za to, że ... odzywa się bez konsultacji!
Czy to miałaby być chęć wpłynięcia na radną, aby zakazać jej wypowiedzi bez konsultacji z większością w radzie? Czy to ma być cenzura i nie mówcie innym, bo się dowiedzą o problemie?
Radna, która głośno powiedziała o problemie wywodzi się z czasów komunizmu i mono partyjniactwa, ale to co próbuje zrobić obecna Rada Miasta w Wałczu przebija cenzurę z poprzedniego ustroju o niebo, a nawet i dwa.
Czy poszczególni radni muszą mieć teraz pozwolenie na zabranie głosu? Konsultować to z większością?
Na rozwiązanie problemu z kosztownymi budynkami można szukać pomysłu u tych, którym się już udało. We wsi Nakonowo, w gminie Kowal na Kujawach, od wielu lat działa uratowana przed likwidacją szkoła Galileo. Tętniące życiem miejsce aktywności dla mieszkańców z całej okolicy. Jest tam przedszkole, pracownia ceramiki i rękodzieła, udostępniane także dla dorosłych, goszczą tam organizacje na które pozwala ustawa. Spotykają się tam starsi seniorzy z najmłodszymi chłystkami. Zapewne wielu wskaże, że to możliwe, ale na obszarach wiejskich i zapewne mają rację, bo widać , że gmina wiejska problem oświaty bardziej ogarnia niż miasto, a co więcej duża część dzieci z miasta uczęszcza do placówek wiejskich, co jeszcze kilka lat temu było niewyobrażalne. Owszem dzieci z gminy uczą się także w placówkach miejskich, ale te proporcje się zwiększają na niekorzyść miasta Wałcz.
Czy wypowiedź Radnej Bogusławy Towalewskiej na sesji, a później w mediach społecznościowych, która spowodowała niepokój społeczny musiały w ogóle mieć miejsce? Forma i sposób wypowiedzi był niepotrzebny i zabrakło zaproszenia do debaty w trudnym temacie, ale dzięki radnej przynajmniej problem demografii-oświaty będzie traktowany poważniej. Warto jednocześnie podkreślić, że bardziej niestosowne są dociekania Przewodniczącego Komisji Oświaty przy Radzie Miasta w Wałczu Piotra Filipiaka, który będąc dyrektorem powinien grać pierwsze skrzypce w próbie rozwiązania problemu kosztów oświatowych, a zamiast tego zajął się poszukiwaniami, czy Bogusława Towalewska w poprzedniej kadencji podejmowała nader często ten ten temat. Świadczyć może to o tym, że być może osoby odpowiedzialne za oświatę w mieście Wałcz, zajmą się raczej poszukiwaniem winnych i niewinnych, odważnych i tchórzliwych, a to nie rozwiązuje żadnego problemu? Pan Filipiak określił także wystąpienie radnej jako „szkodliwa i nieodpowiedzialna wypowiedź”. Jest to prawda, bo ta wypowiedź zaszkodziła nie radzie, nie społeczeństwu, a burmistrzowi Żebrowskiemu, Ukazała, że w mieście Wałcz organ wykonawczy nie ma pomysłu na problemy oświatowe, a zwiększone wydatki na oświatę rozwiązuje się na przykład poprzez podniesienie podatków lokalnych.
Radni i burmistrzowie nie mogą zamknąć oczu i problem zniknie. Trzeba zacząć działać i to najlepiej już, bo konkurencja (inne samorządy) dawno zaczęły to czynić ”podbierając” ludzi na swój teren, oferując im coś więcej niż miasto Wałcz, które niestety się wyludnia i starzeje.
PK
Normalne19:47, 28.11.2024
4 0
Normalne że możecie sobie podskakiwać a i tak zrobią swoje. Grupa wzajemnej adoracji . Nie ma rady na te Rady. 19:47, 28.11.2024
Struś19:50, 28.11.2024
4 0
Cieszę się, że wreszcie ktoś z zewnątrz też zabrał głos w sprawie wałeckiej oświaty. Trudno bowiem o obiektywizm w GW ściśle powiązanej, również personalnie z Urzędem, o obiektywne stanowisko. Problem jakości ale również i kosztów wymaga szerokiej dyskusji a w jej wyniku być może i trudnych decyzji. Tłumienie jej przez kierownictwo ratusza i #TEAM Wałcz nic dobrego nie przyniesie. 19:50, 28.11.2024