W tle puste pomieszczenia i milczące maszyny. Jeszcze niedawno Ubojnia i Masarnia Bogdan Czaban tętniła życiem, dostarczając świeże mięso i wędliny mieszkańcom Wałcza i okolic. Początek lipca , kiedy to ludzie poszukują mięsa na grillowanie, a zakład stoi, a jego przyszłość wisi na włosku, stając się symbolem szerszego problemu: zderzenia biurokracji z lokalnym biznesem i tradycją.
Decyzja Powiatowego Lekarza Weterynarii o wstrzymaniu produkcji u Czabanów, uzasadniana licznymi nieprawidłowościami, wywołała burzę. Właściciele, Halina i Bogdan Czaban, nie kryją oburzenia. W trakcie naszej wizyty w masarni jeszcze w czerwcu, umówionej zaledwie kilka minut wcześniej, na parkingu przed zakładem zanim udało się przejść próg zakładu. Udało się z nimi porozmawiać o trudnej sytuacji.
Wchodząc do masarni, gdzie produkcja jest obecnie wstrzymana, od razu widać, że na środkach czystości nikt tu nie oszczędza. Pomimo widocznych spękań na podłodze i faktu, że sprzęt nie jest najnowszej generacji, jak w wielkich korporacjach, czystość rzuca się w oczy. Jeden z pracowników, odpowiedzialny za utrzymanie porządku, jest wyraźnie zbulwersowany:
"Staram się bardzo, żeby wszystko było porządnie wykonane i czyste, a dostaję policzek od lekarza weterynarii, jakby był tu brud".
Jego słowa oddają frustrację wielu osób związanych z zakładem, bo 20 osób czeka "w blokach "i nie wie co robić, jaka będzie ich przyszłość.
Właściciele, Państwo Czaban, przypominają, że ich zakład w 2004 roku otrzymał prestiżową "Złotą Koronę", co świadczy o wcześniejszym uznaniu dla ich działalności i standardów. Mają 3 sklepy , w których sprzedają swoje wyroby, mają stałych bywalców, a część z nich nie wyobraża sobie świąt wielkanocnych bez białej kiełbasy od "Czabana".
Jednak Powiatowy Lekarz Weterynarii ma inne zdanie. Decyzja o zaprzestaniu działalności (wydana 30 grudnia 2024 r.) opiera się na obszernym protokole kontroli z 8 sierpnia 2024 r., który wykazał aż 68 uchybień w działalności zakładu. Inspekcja podkreśla, że skala działalności i waga stwierdzonych problemów były kluczowe dla podjęcia takiej decyzji, opartej na wielu przepisach krajowych i unijnych dotyczących higieny żywności i nadzoru weterynaryjnego.
Powiatowy Lekarz Weterynarii wskazuje, że decyzja ostateczna (wydana 6 czerwca 2025 r., po podtrzymaniu przez Zachodniopomorskiego Wojewódzkiego Lekarza Weterynarii) wynika z historii problemów. Przed obecnym zamknięciem, w latach 2023-2024, przeprowadzono dwie kluczowe kontrole. Pierwsza, w maju-czerwcu 2023 r., wykazała 22 uchybienia. Mimo wyznaczenia terminów i możliwości usunięcia nieprawidłowości, zdaniem Inspekcji, przedsiębiorca nie podjął wystarczających działań. W konsekwencji kolejna kontrola (od listopada 2023 r. do czerwca 2024 r. - 7 miesięcy) ujawniła już wspomnianych 68 uchybień, co ostatecznie doprowadziło do decyzji o wstrzymaniu działalności.
Co więcej, Inspekcja podkreśla, że w latach poprzednich kontrole okresowe odbywały się dwa razy w roku, a liczne uchybienia były stwierdzane regularnie. Kontrola przeprowadzona przez Zachodniopomorskiego Wojewódzkiego Lekarza Weterynarii w 2021 roku negatywnie oceniła nadzór ówczesnego Powiatowego Lekarza Weterynarii w Wałczu nad zakładem Czaban, wskazując na wieloletnie zaniedbania.
Właściciele z kolei, stojąc w pustej masarni, zadają pytania o zasadność niektórych zarzutów. Weźmy choćby zarzut dotyczący "zapewnienia odpowiedniego zaopatrzenia w wodę pitną". Woda w masarni jest regularnie badana zarówno przez wodociągi, jak i przez samych właścicieli. Wpisanie tego jako uchybienia, zdaniem Czabanów, jest niezrozumiałe. Podobnie, zarzut o "błędach w procesie technologicznym i krzyżowaniu się dróg" wydaje się być "naciągnięty na siłę", biorąc pod uwagę odległości między tuszami. W końcu, wcześniej ktoś zatwierdził te linie na ubojni i funkcjonowała przez lata.
Zdumiewa także zarzut o konieczności posiadania "drzwi zmywalnych", gdy w masarni zastosowano solidne drzwi z kwasówki, powszechnie uznawane za najlepsze w utrzymaniu czystości. Wiele zarzutów dotyczyło systemu HACCP (Analiza Zagrożeń i Krytyczne Punkty Kontroli) i prawidłowego jego prowadzenia. Właściciele podkreślają, że HACCP jest w zakładzie prowadzony, a co więcej, został opracowany przez innego lekarza weterynarii spoza ich terenu działania, który sam był zaskoczony uwagami z kontroli.
Pan Czaban, z gorzką refleksją, podsumowuje ten zarzut:
"Teraz, po tylu latach pracy, wiem, że ważniejsze jest to, co jest na papierze, niż w rzeczywistości."
Zdarzenie z aresztowanymi jelitami, jak się wydaje, mogło być punktem zwrotnym. Podczas kontroli lekarz weterynarii zaplombował całą, nową beczkę jelit o wartości ponad 25 000 złotych. Do dziś są zamknięte i wkrótce minie ich termin przydatności. Właściciel tłumaczy, że w momencie kontroli jelita były w beczce bez etykiety, ponieważ je przeliczał i wykonując tę czynność wsadzał do wcześniej wymytej beczki, z której prawdopodobnie pracownik usunął podczas mycia etykietę . Liczenie wykonał tylko dlatego, ze nauczony był doświadczeniem o braku towaru, a to są spore kwoty. Dzień po "aresztowaniu" dostarczył dokument zakupu od stałego dostawcy. Jednak pani kontrolująca uznała, że identyfikacja powinna być możliwa w trakcie kontroli.
Powiatowy Lekarz Weterynarii wyjaśnia, że jelita zostały uznane za "środek spożywczy szkodliwy dla zdrowia lub życia człowieka", ponieważ nie były oznakowane i nie było możliwe ich zidentyfikowanie. Stwierdza, że dokumentacja okazywana przez właściciela nie pozwalała na jednoznaczną identyfikację ani ustalenie źródła pochodzenia, co jest wymagane przepisami UE. Zgodnie z tymi regulacjami, produkty spożywcze muszą mieć możliwość śledzenia na każdym etapie produkcji, przetwarzania i dystrybucji.
Protokół pokontrolny, dostarczony 31 grudnia, liczył ponad 600 stron, a przedsiębiorca miał zaledwie 14 dni na ustosunkowanie się do niego. Pojawia się pytanie, czy protokoły z Powiatowego Lekarza Weterynarii zawsze są tak obszerne, czy też chodziło o to, by wpisać jak najwięcej uchybień, zwiększając szanse na "trafienie w niedopatrzenie"?
Warto zaznaczyć, że Ubojnia i Masarnia Czaban to ostatnia masarnia w powiecie wałeckim prowadzona przez podmiot prywatny, firmę rodzinną. Obawy o przyszłość są poważne. Wielu obawia się, że "wycinanie" małych masarni w efekcie doprowadzi do dominacji wielkich korporacji, które dzięki ogromnemu kapitałowi są w stanie spełnić wszelkie restrykcje, nawet te najbardziej drobiazgowe. Drobiazgowość przepisów unijnych pozwala na znalezienie nieprawidłowości dosyć szybko.
Powiatowy Lekarz Weterynarii kategorycznie odrzuca zarzuty o "celowe działanie" czy "nękanie", uznając je za "całkowicie nieuprawnione i bezzasadne". Podkreśla, że Inspekcja kieruje się przede wszystkim ochroną zdrowia publicznego i bezpieczeństwa żywności, a przepisy nie przewidują możliwości brania pod uwagę względów społecznych czy ekonomicznych .i te zarzuty występujące w opinii publicznej faktycznie nie są trafione .
Mimo twardej postawy Inspekcji, Powiatowy Lekarz Weterynarii zaznacza, że uchybienia stwierdzone w zakładzie są możliwe do usunięcia. Jak szybko to nastąpi, zależy wyłącznie od woli i zaangażowania strony. Inspekcja nie planuje trwałego zamknięcia zakładu; decyzja dotyczy wstrzymania działalności do czasu usunięcia stwierdzonych nieprawidłowości.
Pan Czaban był zainteresowany rekontrolą, wierząc, że usunął wszystkie wskazane uchybienia. Jednak zrezygnował z niej, gdy okazało się, że jest płatna i mogłaby kosztować sporą kwotę, zależnie od jej długości.
Obecnie sprawa trafia do wyższej instancji, czyli do WSA. Zgodnie z prawem, jeśli decyzja jest dla przedsiębiorcy niekorzystna, ma on prawo złożyć skargę do Wojewódzkiego Sądu Administracyjnego. WSA nie rozpatruje sprawy merytorycznie od nowa, lecz bada, czy decyzje administracyjne zostały wydane zgodnie z prawem (tj. czy nie naruszono przepisów proceduralnych ani materialnych). Decyzja organu II instancji staje się ostateczna w postępowaniu administracyjnym, ale nie jest prawomocna, dopóki nie zostanie zakończone ewentualne postępowanie sądowo-administracyjne.
Ten przepis pozwala choć na chwilę złapać oddech przedsiębiorcy i nie doprowadzić do bankructwa. Obecnie są do nadrobienia straty za przestój, które oscylują w granicach 400 tysięcy złotych.
Sytuacja Ubojni Czaban stała się kwestią społeczną. Zakład mięsny cieszy się bardzo dużym poparciem lokalnej społeczności. W kilka dni spontanicznie stworzono petycję o przywrócenie działalności zakładu i wymianę Powiatowego Lekarza Weterynarii. Bardzo szybko zebrano ponad 2000 podpisów, co świadczy o skali solidarności z przedsiębiorstwem.
Sytuacja Ubojni i Masarni Czaban z Wałcza wydaje się być klasycznym przykładem, gdzie biurokracja i często nadinterpretowane przepisy, zwłaszcza te unijne, gdzie polscy urzędnicy chcą być bardziej święci niż muszą, niszczą małe, rodzime firmy, otwierając drogę do rozwoju jedynie wielkim koncernom. Czy Powiatowy Lekarz Weterynarii postąpił niezgodnie z prawem? Z badania całej sprawy wynika , że nie i to jest najbardziej przygnębiające. Wszystkie działania były zgodne z obowiązującym prawem.
Czy w imię "bezpieczeństwa" i "higieny" musimy poświęcać lokalnych producentów, tradycję i miejsca pracy, ryzykując utratę różnorodności na rynku żywności? To pytanie pozostaje otwarte.
Piotr Kurzyna
Brak komentarza, Twój może być pierwszy.
Dodaj komentarz