Zamknij

Kibicem się nie bywa, kibicem się jest na dobre i na złe

09:18, 11.03.2024 . Aktualizacja: 12:17, 11.03.2024
Skomentuj

Z Markiem Pawłowskim, długoletnim prezesem TBS w Wałczu, doświadczonym samorządowcem, a przede wszystkim prawdziwym kibicem rozmawia Piotr Kurzyna.

P.K. Zastanawiam się jak przedstawić Marka Pawłowskiego i widząc to bezgraniczne zamiłowanie do sportu, mógłbym ująć że gdyby sport można było porównać z patriotyzmem, to Twój patriotyzm przewyższał by osiągnięcia nawet Piłsudzkiego.

 

M.P. Nie wiem, czy dobrze to zabrzmi, ale kibicem jestem od zamierzchłych czasów.

 

P.K. Od czego się zaczęło, bo zawsze jest jakiś punkt w życiu, który staje się przyczyną czegoś wielkiego.

 

M.P. Często wspominam finał Mistrzostw Świata w Piłce Nożnej w 1966 roku na starym Wembley. Oglądałem mecz finałowy Anglia - Republika Federalna Niemiec w gronie dorosłych osób, korzystając z telewizora marki „Koral”. Utkwiło mi w pamięci, jak będąc szkrabem podsłuchującym dyskusję „starszych” nie mogłem zrozumieć dlaczego jeden z nich o imieniu Stefan wspiera niemiecką drużynę. Należy przypomnieć, że wówczas dla kilkuletnich chłopaków, takich jak ja, Niemcy kojarzyły się z kimś złym, a nazwanie na podwórku kogoś „Niemcem” było bardzo obraźliwe.

Oczywiście kibicowałem Anglikom, a po zdobyciu przez nich w dogrywce kontrowersyjnej bramki na 3:2 /decyzja sędziego o uznaniu gola obrosła legendą, a niejeden dziennikarz z rozważań nad tym, czy piłka przekroczyła linię bramkową zarabiał na życie przez długie lata/ - skakałem z radości, tuż przed smutną twarzą Stefana. Po tamtym meczu bardzo chciałem zobaczyć Wembley na żywo.

 

P.K. Nie zapytam się trywialnie, czy się udało, bo jestem tego pewny.

 

M.P. Tak, spełniłem życzenie dopiero w latach dziewięćdziesiątych ubiegłego stulecia. Pojechałem na dwa mecze reprezentacji Polski. Oba niestety przegrane. Zwiedziłem też stare Wembley od środka: szatnie, loża królewska, baseny w których piłkarze moczyli swoje zmęczone ciała. Kawałek mydła zabrany z łaźni zlokalizowanej przy szatni gospodarzy do niedawna przechowywałem, jak jakąś relikwię. Będąc na starym Wembley czuło się, że jest się częścią historii tworzonej przez ten kultowy stadion. Takiego odczucia już nie doznałem na nowym Wembley.

 

P.K. Może to był moment, gdzie jeszcze tliły się prawdziwe, czyste emocje i oddanie dla sportu, jeszcze nie skażone materializmem, pieniędzmi

 

M.P. Odwiedziłem ten stadion kilka razy, w tym w czasie finału Ligii Mistrzów w 2011 roku. Uczestniczyłem w tak zwanym tourze po obiekcie, ale szatni, łaźni, loży już nie pamiętam tak, jak tych zwiedzanych na starym Wembley.

 

P.K. Piękne wspomnienie. Ale skoro jesteśmy na lokalnym podwórku to powróćmy z Wielkiego Wembley na rodzimy skrawek ziemi.

 

M.P. Przechodząc do drużyn klubowych, oczywiście rozpocznę od wałeckiego Orła. Przez wiele, wiele lat chodzę na stadion, by kibicować piłkarzom Orzełka. Przeżywam ich mecze, niezależnie, czy grali w 3 lidze, czy grali w 5 lidze, czy też grają obecnie w 4 lidze.

 

P.K. Prawdziwy „Człowiek Orzeł” (śmiech)

 

M.P. Można rzec, że z Orłem jestem na dobre i złe. Jestem niewątpliwie kibicem Orła, ale zdarzało się też, że bywałem działaczem klubowym.

 

P.K. Coś więcej o tym? Piłka łączy wiele osób, bo można się nie zgadzać w różnych tematach, ale ta wspólna pasja potrafi pięknie łączyć.

 

M.P. Tak to prawda. Byłem członkiem Zarządu w czasach prezesury Zbyszka Augustyniaka, Jarka Horodeckiego, ze śp. Jasiem Czerniewiczem kombinowałem jak nie dopuścić do spadku drużyny trenera Piotrka Filipiaka, gdy prowadził on zespół po rezygnacji z funkcji prezesa – śp. Tadeusza Węgrzynowskiego. Byłoby co opowiadać. Współpracowałem z prezesami: Mirkiem Kornasiem, Zbyszkiem Cebulą, Andrzejem Macnerem, Grześkiem Maciejaszem, Darkiem Baranem. Obecnie także jestem blisko klubu kierowanego przez oddanego piłce nożnej prezesa Adama Łukaszewicza, będąc przewodniczącym Komisji Rewizyjnej.

 

P.K. Oprócz kibicowania dla naszej lokalnej drużyny, jesteś fanem Lecha.

 

M.P. Skłamałbym gdybym ukrywał fakt wierności i oddania Lechowi Poznań. To klub, który w moim życiu wiele znaczy, to siła i wiara, to święte barwy niebiesko białe - barwy zwycięskie. Miłość do Lecha odziedziczyłem po wujku z Wrześni. Wujek znał dobrze ojca Romana Jakubczaka, piłkarza Lecha, którego gra zapełniała w latach siedemdziesiątych trybuny na Dębcu, bądź na Wildzie. Dla mnie kilkunastoletniego młodzieńca, możliwość rozmowy z ojcem znanego piłkarza, który opowiadał o sprawach, których nie znajdzie się w prasie, to wielkie przeżycie. Lech miał mnie już na zawsze.

 

P.K. Który mecz udało się zapamiętać najbardziej?

M.P. Początek mojego kibicowania, to jeszcze mecze w drugiej lidze. Ten ostatni, decydujący o awansie z Zawiszą Bydgoszcz. Stadion Warty wypełniony po brzegi, tłok przed wejściem, ścisk na trybunach, smutek przy 0:2, radość po 4:2, euforia po końcowym gwizdku i awans do I ligi. Jak ja się cieszyłem, ilu poznaniaków mnie przytulało. Gromkie „Kolejorz” zostało w moim sercu już na stałe. Po przerwie letniej inauguracyjny mecz w I lidze z Legią. Ze względów bezpieczeństwa tylu ludzi, co na mecz z Zawiszą już nie wpuszczono. Bramka Romana Jakubczaka i pierwsze zwycięstwo w najwyższej w Polsce lidze piłkarskiej. Później kolejne mecze, i te ligowe, i te pucharowe, i te na Warcie, i te na Dębcu, i te na Bułgarskiej, i te wyjazdowe w kraju i za granicą, i tak już 52 lata.

 

P.K. Gdybym tylko mógł zgłosić kogoś do plebiscytu „Prawdziwy Kibic”, to Marek Pawłowski byłby moim głównym faworytem.

 

M.P. Nie przesadzajmy. Chcę jedynie dopowiedzieć, że nie tylko odwiedzam stadiony Orła i Lecha. Nieraz oglądam mecze w Chwiramie, Różewie. Sporo mógłbym opowiedzieć o wizytach w Barcelonie i Madrycie na meczach El Clasico, o meczach na stadionie Świętych w Southampton, o meczach Ligi Mistrzów na San Siro, o dla mnie niezapomnianym turnieju w Rzymie z udziałem młodych lechitów. A o pobycie z córką w Katarze w czasie ostatnich Mistrzostw Świata w Piłce Nożnej mógłbym opowiadać godzinami - to były naprawdę piękne dni.

 

PK. Może o tym wszystkim faktycznie porozmawiamy innym razem.

Muszę powiedzieć, że jesteś wspaniałym rozmówcą. Wystarczy zadać jedno pytanie i później już tylko wystarczy słuchać twoich opowieści. Dziękuję.

 

MP. I ja dziękuję.

(.)

Co sądzisz na ten temat?

podoba mi się 0
nie podoba mi się 0
śmieszne 0
szokujące 0
przykre 0
wkurzające 0
facebookFacebook
twitterTwitter
wykopWykop
komentarzeKomentarze

komentarz(3)

GawelGawel

0 0

Ja zagłosuje na kibola. Lech i tylko Lech 07:36, 12.03.2024

Odpowiedzi:1
Odpowiedz

Widzewiak Widzewiak

0 0

Wałcz miastem Widzewa! 18:34, 14.03.2024


reo

NoNo

0 3

Ten pojechał na wczasy, taka to kampania wyborcza zabaw przyszłych naszych radnych. Głosujcie na Pawłowskiego, żeby ten za nasze pieniądze jeździł sobie na mecze. 11:53, 13.03.2024

Odpowiedzi:0
Odpowiedz

0%