Hipokryzja radnych

Rada Miasta po raz trzeci z rzędu nie udzieliła absolutorium i votum zaufania burmistrzowi Wałcza Maciejowi Żebrowskiemu. Mogłoby się wydawać, że taka dictum acerbum trzeci raz rzucona w twarz gospodarzowi ratusza winna skutkować wszczęciem procedury referendalnej i odwołaniem nieudolnego – zdaniem RM – burmistrza. Lecz wiele wskazuje na to, że dla większości radnych dobro miasta i jego mieszkańców nie leży na sercu, za to najważniejsze są ich stołki w radzie i związane z tym apanaże.

Tak na dobrą sprawę Maciej Żebrowski spokojnie zarządzał miastem tylko pierwszy rok zaraz po wyborach. Posiadał większość w Radzie Miasta i spokojnie realizował swój program. Co sprawiło, że niektórym radnym – dotąd popierających burmistrza – wajcha przeskoczyła diametralnie na drugą stronę tak naprawdę nie wiadomo. W każdym bądź razie gospodarz ratusza ma od tego momentu cały czas pod górkę. Co ciekawe doszło w RM do powstania egzotycznej koalicji, a przedstawiciele Lewicy oraz Prawa i Sprawiedliwości głosują ręka w rękę. Wszystkie pomysły i zamierzenia M. Żebrowskiego najczęściej są torpedowane, a burmistrz ma realizować tylko i wyłącznie to co uchwaliła większość. Trwające po wiele godzin niemal wszystkie sesje RM zamieniały się w monologi radnych opozycji krytykujących działania burmistrza, a sesje absolutoryjne to już ataki non stop.

Skoro dla większości radnych burmistrz jest nieudacznikiem i wręcz – jak to wynika z ich wypowiedzi – szkodzi miastu dlaczego jeszcze go nie odwołano, lub przynajmniej nie spróbowano tego dokonać? Przecież nikt przy zdrowych zmysłach nie chce współpracować z człowiekiem do którego już trzy lata temu stracił zaufanie. Czy zasiadający w RM przedsiębiorcy, czy też była pani burmistrz tolerowaliby w swoich firmach, czy w ratuszu osoby co do których mamy tak daleko posunięte wątpliwości? Na pewno nie. Więc dlaczego większość w radzie nie chce wszczęcia procedury referendalnej? Odpowiedź jest jasna. W przypadku gdy referendum – zarządzone uchwałą RM - będzie wiążące i wygra je burmistrz zostanie z mocy prawa odwołana Rada Miasta. Radni stracą wtedy swoje stołki i niemałe diety. Stąd dwulicowość i obłuda większości w radzie. W swoich przemówieniach plotą puste frazesy gardłując o walce o dobro miasta i jego mieszkańców, a człowieka, który ich zdaniem jest szkodnikiem nie chcą odwołać.

Warto przyjrzeć się o co tak naprawdę chodzi w tym – wykonywanym przez radnych - chocholim tańcu symbolizującym bierność, lecz bez szans na zmiany. Po prostu chodzi o pieniądze. Radni – w razie odwołania RM w wyniku przegranego referendum - zbyt dużo mają do stracenia, a pokaźne sumki co miesiąc wpływające na ich konta są nie są warte takiego ryzyka.

Przyjrzyjmy się więc ile reprezentanci mieszkańców w czasie zasiadania w Radzie Miasta „przytulili”. Oczywiście na początku odrodzonej samorządności diety radnych były mniejsze. Dlatego kwoty jakie padają odnoszą się do dzisiejszych realiów. 

Niewątpliwie liderką jest zasiadająca w Radzie Miasta 8 kadencji (33 lata) Maria Minkowska, która otrzymała już z naszych podatków około 600 tysięcy złotych.

Zajmujący drugie miejsce reprezentujący nas przez 6 kadencji (25 lat) Andrzej Ksepko otrzymał około 500 tysięcy.

Podium zamyka Bożena Terefenko, której w czasie 5 kadencji (21 lat) suma diet wyniosła około 420 tysięcy.

Krzysztof Piotrowski rządzi i dzieli 4 kadencje (17 lat) i „przytulił” w tym czasie prawie 400 tysięcy.

Po trzy kadencje zasiadają w radzie Zdzisław Ryder, Dariusz Szalla, Halina Kuch i Marek Giłka, a ich „zarobek” to około 250 tysięcy.                                                                        

Prawie dwie kadencje (9 lat) mają za sobą Tadeusz Gnojewski, Maciej Goszczyński i Anna Ogonowska, a ich apanaże wahają się od 200 do 160 tysięcy w zależności od pełnionej funkcji.

Pozostali jako radni to nowicjusze, choć samorządowym doświadczeniem wyróżnia się była pani burmistrz Bogusława Towalewska. Oprócz niej z RM pierwszą kadencje (5 lat) zasiadają Bartosz Ćmiel, Anna Korzeniewska, Paweł Łakomy, Alfred Mikłaszewicz, Piotr Romanowski, Magdalena Świątkowska, Kamila Trojanowska, Piotr Wojtanek i Katarzyna Wilczyńska. Ich „zarobki” w zależności jakie w radzie pełnią funkcję wahają się od 90 do 110 tysięcy złotych.

Można się zapytać jak apanaże radnych – otrzymywane bez podatku - mają się do najniższych pensji czy emerytur i czy to co robią reprezentanci mieszkańców Wałcza jest warte tych pieniędzy jakie otrzymują?

Nowe wybory samorządowe powinny odbyć się w 2023 roku, lecz wiele wskazuje na to, że zostaną przełożone na późniejszy termin. Więc pewnie radni „przytulą” jeszcze więcej.

piotr