Zamknij

Dodatek do...

13:57, 25.06.2020 Z. Błaszczyk-Koniecko Aktualizacja: 14:01, 25.06.2020
Skomentuj

O wyższości studiów informatycznych nad pracą modela opowiada 24-letni emerytowany model i początkujący aktor Krystian Redżeb. Wałczanin, absolwent Zespołu Szkół nr 4 RCKU zagrał właśnie epizod w głośnym filmie „Hejter. Sala samobójców”.

Na dobry początek przedstaw się proszę Czytelnikom tygodnika Extra Wałcz.

- Pochodzę z Wałcza, urodziłem się tu i wychowałem, skończyłem RCKU w Wałczu, dokładniej profil informatyczny. Jestem emerytowanym modelem. Od 5 lat mieszkam w Poznaniu, ukończyłem Politechnikę Poznańską i pracuję w firmie Mars Incorp, gdzie zajmuję się logistyką międzynarodową. Przez kilka lat zajmowałem się modelingiem, jednak zawsze był to dodatek do nauki i pracy, nie traktowałem tego priorytetowo, bardziej jako nowe doświadczenie.

Mimo że modeling to dla ciebie dodatek do nauki i pracy, odnosiłeś na tym polu sukcesy…

- Kilka tygodni po podpisaniu kontraktu z agencją dostałem telefon od mojego bookera, że Łukasz Jemioł, jeden z największych polskich projektantów chce, bym poszedł w  jego pokazie wieczoru na pierwszej gali Mercedes Benz Warsaw Fashion Weekend. Lepszego startu nie mogłem sobie wymarzyć. Tydzień przed pokazem pojechałem do Warszawy na sesję zdjęciową do Krzysztofa Wyżyńskiego, który był wtedy uważany za jednego z trzech najlepszych w branży. Szedłem również w kilku pokazach na Off Fashion Week 2015 w SOHO Factory w  Łodzi w tym ODIO&PIECZARKOWSKI, który kilka lat później miał swój pokaz na Fashion Weeku w Paryżu. Współpracowałem również z LPP - największym polskim koncernem odzieżowym - robiliśmy Look Booki dla marki House. W ramach agencji GAGA Models miałem okazję wziąć udział w kampanii nowej kolekcji ubrań marki Diverse.

Rzeczywiście jako model uczyłeś się także aktorstwa?

- Tak. Szef JMP Agency prowadził również niezależną grupę aktorsko-teatralną „Interior” i wymagał od nas - modeli przejścia kursu aktorskiego. Prowadziła go wtedy Kamila Kamińska, dziś jest znaną polską aktorką, wtedy była rok po studiach i dopiero zaczynała profesjonalną karierę. Wspominam to bardzo dobrze i cieszę się, że mogłem brać w tym udział.  Oprócz tego miałem okazję zagrać w sztuce teatralnej, która odbywała się pod szyldem grupy teatralnej „Interior”. Sztuka odbywała się w opuszczonym budynku starej kotłowni w Szczecinie - sam pefrofmance był czymś, czego nie zapomnę do końca życia. 

Oprócz tego kręciliśmy w Łodzi wizytówki do naszego modelingowego portfolio, które kręcił Hubert Napierała - operator filmowy, który kilka lat później miał okazję wystawiać swoją produkcję na jednym z ważniejszych festiwali filmowych w Cannes.

 Jak trafiłeś do filmu „Sala samobójców. Hejter”? 

- Janek Komasa - reżyser jest moim kuzynem. Napisał do mnie w grudniu 2018 roku, że ma dla mnie ciekawy epizod w jego najnowszym filmie i czy mógłbym jak najszybciej przyjechać  do Warszawy. Nie mogłem w to uwierzyć i cieszyłem się jak dziecko. To też był intensywny moment, byłem wtedy przed obroną pracy inżynierskiej, pracowałem dorywczo w restauracji, miałem podpisany kontrakt z GAGA Models z Poznania i na to wszystko dostałem szansę na epizod w tak długo wyczekiwanym filmie.

Jaką rolę tam grasz?

- Wcieliłem się w rolę dostawcy Ubera. Jest to krótki epizod, w którym widać, że mam obitą twarz. Ma to wydźwięk rasistowski i jest nawiązaniem do scen, na których widać protesty. Mimo że jest to krótka, niema scena, dostałem feedback od wielu ludzi, że zapadła im w pamięci, co jest bardzo miłe. 

Pierwszy raz pracowałeś z obecnie jednym z najbardziej docenianych polskich reżyserów i scenarzystów Janem Komasą?

- Wcześniej, w  2016 roku, miałem już szansę zobaczyć jak pracuje Janek, było to przy okazji kręcenia teledysku Mary Komasy (siostra J. Komasy) - Lost Me. Miałem okazję w nim wystąpić jako statysta i poznać wielu wspaniałych ludzi, w tym Anję Rubik.

Na planie poznałem Agatę Kuleszę i Maćka Musiałowskiego. Przy okazji przedpremiery „Hejtera” dla twórców filmu w Warszawie poznałem całą obsadę i wielu innych wspaniałych aktorów.  

Kino jest spełnieniem twoich marzeń z dzieciństwa?

- Od pierwszej klasy szkoły podstawowej chodziłem do kółka teatralnego, a pod koniec roku zagrałem główną rolę - Koziołka Matołka. Mam dość ciemną karnację i włosy, a mimo to zostałem wytypowany do zagrania Koziołka Matołka. To potwierdziło, że chyba naprawdę dobrze mi szło. W szkole średniej brałem również udział w kręceniu wizytówki mojej szkoły - RCKU.

Mówiąc poważnie, myślę, że od zawsze miałem do tego dryg i często słyszałem od ludzi, żebym w to brnął. Jednak powiem szczerze, że nigdy nie było to dla mnie najważniejsze. Raczej był to dodatek, hobby, próbowanie czegoś nowego. Zawsze uważałem, że studia techniczne to jest priorytet. Pogodzenie studiów, pracy dorywczej i kariery aktorskiej/modelingowej było bardzo trudne. Może gdybym kilka lat wcześniej poświęcił się karierze modela i rzucił studia, teraz byłbym zupełnie w innym miejscu. Ale nie ma co gdybać. Jak tylko skończę magisterkę i będę mieć więcej czasu, zacznę interesować się castingami i próbować swoich sił.

Jak wyglądała praca na planie?

- Na planie miałem okazję obserwować, jak powstają sceny. Najbardziej zdziwiło mnie, jak długo trwa proces nagrywania jednej sceny. Mimo że scena, w której gram, trwa kilkanaście sekund, samo kręcenie zajęło kilkadziesiąt minut.

Janek, jako mózg całej operacji, dba o to, by atmosfera na planie była jak najlepsza. Bardzo indywidualnie podchodzi do każdej osoby, niezależnie od tego, jaką ta osoba pełni rolę. Jest po prostu najlepszy, pozytywna energia aż z niego kipi. Kręciliśmy kilkanaście dubli, aż w końcu Janek krzyknął - MAMY TO! Cieszę się, że miałem scenę z głównym bohaterem - Maćkiem Musiałowskim, który jest niesamowicie utalentowanym artystą. 

Wiadomo, że tak duży film to przedsięwzięcie, które angażuje setki ludzi, jednak zobaczenie tego na własne oczy jest ogromnym przeżyciem. Obserwowałem pracę makijażystek i stylistek, przez operatorów kamery, po samych aktorów i reżysera.

Masz już swoją stronę na Filmwebie, na razie nie ma tam zbyt wielu informacji. Jak chciałbyś, żeby ta strona wyglądała za 10 lat?

- Żeby zostać aktorem, na Filmwebie wystarczy jeden epizod. Jednak aktorem bym się nie nazwał. Jestem aktorem w filmie „Hejter. Sala samobójców” i nawet nie myślałem o tym, że będę figurować w ich bazie danych jako artysta. Jak tylko skończę magisterkę i będę mieć więcej czasu, zacznę interesować się castingami i próbować  nich swoich sił. Kto wie, może za parę lat dojdzie kilka pozycji na Filmwebie, czas pokaże.

Trzymam kciuki za magisterkę i powodzenie wszystkich innych planów.

Dziękuję za rozmowę

Zuzanna Błaszczyk-Koniecko

(Z. Błaszczyk-Koniecko)

Co sądzisz na ten temat?

podoba mi się 0
nie podoba mi się 0
śmieszne 0
szokujące 0
przykre 0
wkurzające 0
facebookFacebook
twitterTwitter
wykopWykop
komentarzeKomentarze

komentarz(1)

xxxxxx

0 3

STRASZNA ma twarz

14:46, 28.06.2020

Odpowiedzi:0
Odpowiedz

reo
0%