Dyskusja nad przyjętymi zmianami w Miejskim Programie Stypendialnym wprowadzająca możliwość przyznania stypendium dla uczniów od klas VI sprawiła, że postanowiłam zabrać głos.
Wszyscy zgadzamy się, że przyznawane stypendia Burmistrza Miasta, to wyróżnienie i ważna nagroda dla ucznia oraz jego rodzica. Zastanówmy się jednak, co czuje 10-12 latek, który też chciał być nagrodzony, ale zabrakło mu kilku setnych do wymaganej średniej ocen? I nie dlatego, że się nie starał, „nie walczył” o oceny, dzięki którym średnia dałaby mu szansę na wymarzone stypendium. Ale jest mniej sprawny fizycznie, nie uczęszcza na lekcje religii i nie ma w związkuz tym kolejnej szóstki. A może jest uzdolniony sportowo, plastycznie, ale ma orzeczenie o dysleksji lub spektrum autyzmu? Jest bardzo zdolny i ambitny, ale jego dysfunkcje utrudniają mu zdobycie ocen dających szansę na nagrodę jaką jest stypendium. Dla niego i jego rodziców, piszę toz pełnym przekonaniem, będzie to od życia kolejna bolesna kara. Niestety współczesna szkoła,a dokładniej system oceniania oparty jest na schemacie „nagroda-kara”, gdzie wysoka ocenai pochwała mieszczą się w kategorii nagród, a ocenę niższą zaliczamy do kar. W psychologii wiele mówi się, że stosowany system jest przestarzały, miał bowiem zastosowanie w czasach gdy przygotowywano uczniów do wykonania zadań, uczono posłuszeństwa. W systemie nagród i kar, dzieci nie uczą się niczego o współpracy, harmonii i wzajemnym szacunku. Uczą się o dominacji: osoba, która ma największą władzę (moc wynikającą z wiedzy, zdolności, możliwości), uzyskuje to, czego chce, natomiast osoby, które mają mniejszą władzę muszą ulec lub się buntować.
Czy tak chcemy przygotować uczniów do startu w dorosłe życie? Szkoła, która ciągle uczniów ze sobą porównuje wyjątkowo skutecznie zniechęca do nauki i rozwoju, niszczy motywację do nauki. Potwierdzają to prowadzone badania. Nie jestem przeciwnikiem nagród. Każdy lubi i chce być nagradzany. My dorośli także. Jednak stawiam pytania i zachęcam do udzielenia sobie odpowiedzi: Czy nie jest tak, że uczymy dzieci od najmłodszych lat, że uczą się dla ocen i nagród? Czy nie powinniśmy zadbać, by uczenie się, zwłaszcza w klasach młodszych cieszyło, dawało radość, motywowało, a nie zniechęcało? Czy nie jest tak, że działając w dobrej wierze wyrządzamy krzywdę? Zastanówmy się nad skutkami metod, które stosujemy. Zapewne nie są Państwu obce pytania dzieci: „A co za to dostanę? Czy to jest na ocenę? Czy muszę to robić? A można za to dostać 6? Pytania dziwią nas dorosłych, tylko czy pomyśleliśmy skąd się wzięły?
Stosowanie nagród TAK, jednak w sposób przemyślany i motywujący. Nie uczmy dzieci, że uczą się dla ocen i nagród. Doceniajmy szczególne osiągnięcia, ale nie różnicujmy dzieci już na pierwszych etapach nauki szkolnej. Każde dziecko chce osiągnąć sukces, tylko tym zdolniejszym jest zdecydowanie łatwiej. Sprawmy, by uczyły się czerpać z nauki satysfakcję, cieszyły się jak najdłużej dzieciństwem, a nie nieustannie rywalizowały, nie pozwólmy by brały udział w „wyścigu szczurów” na tak wczesnym etapie swojego życia. Nie mówmy: „Zrób to, a dostaniesz nagrodę”, „Ucz się, a dostaniesz stypendium”. Nagradzajmy mądrze: słowem, pochwałą, wyróżnieniem, dyplomem, gratulacjami dla rodziców, piękną książką na zakończenie roku. Nagradzajmy nie tylko za najwyższą średnią ale także za sukces na miarę możliwości dziecka poprzez stworzenie możliwości i zachęcanie do udziału w różnorodnych szkolnych oraz międzyszkolnych konkursach. To motywuje i zachęca, a nie zniechęca. Na rywalizację przyjdzie jeszcze czas.
Elżbieta Kowalska
Brak komentarza, Twój może być pierwszy.
Dodaj komentarz