Festiwalowy czas za nami. F2J wybrzmiał mocno i zadowolił wielu.
Zapewne są też mniej entuzjastycznie do niego nastawieni. Wtrącę też swoje trzy grosze. Fajnie jest, że w trzy dni jest tak dużo imprez w ramach festiwalu, ale czy nie za dużo? Festiwal ma już pewną tradycję i można byłoby się pokusić o weryfikację jego formuły. Może trochę mniej wszystkiego, bo jak jest wszystko to i idea festiwalu się rozmywa. Publice też trudno w tym wszystkim wziąć udział, czego przykładem jestem ja, choć na usprawiedliwienie dodam, że byłem mocno przeziębiony, no i nie dałem rady. Do tego kalendarz imprez miejskich i gminnych powoduje, że imprezy nakładają się na siebie. To powoduje swoistą konkurencję pomiędzy gminami o widzów. Chodząc po Alei Gwiazd Sportu podczas festiwalu przez trzy dni doszedłem też do wniosku, że mamy piękne miasto i fajnych mieszkańców a takich gości jacy byli, tylko sobie i innym życzyć. Jednak jakaś łyżka dziegciu zawsze się znajdzie. Podczas tych spacerów dogoniła mnie, drążąca mnie od wielu lat, myśl co z zielenią w Wałczu. Nie ukrywam, że nasza Aleja Gwiazd Sportu też wywołała tę refleksję. Pięknie wybetonowana kostką aleja i właściwie brak zieleni poza trawnikami i niskimi drzewami nie dającymi wiele cienia. Takie pokłosie betonozy. Do tego dochodzi nasz Plac Wolności, który też jest przykładem betonozy, a właściwie graniotozy.
W obecnych czasach przesyconych katastrofizmem klimatycznym, aż się prosi, by zmienić podejście do zieleni w mieście. Nie śmiem autorytarnie się wypowiadać, ale czy nie można, np. wysadzić Alei Gwiazd rzędem drzew do strony jeziora, by dać cień spacerowiczom, a na Placu Wolności, na ten przykład, posadzić drzew od strony południowej i wprowadzić zieleń dookoła fontanny? Inną sprawą jest dewastacja zieleni na ulicach miasta. Wystarczy przejść się w upał ulicą Dąbrowskiego do Urzędu Gminy. Tu wychodzi się z drzewnego raju w piekielną otchłań upału. Odcinek od Robotniczej do Bankowej bucha gorącem pomimo klombu po drugiej stronie. Rosło tam onegdaj wysokie drzewo, bliźniacze do tego jakie pozostało. Wycięto je, a w miejsce po nim „posadzono” płytki chodnikowe. Wystarczy wspomnieć ul. 3 Maja kilkanaście lat temu i obecnie. Kiedyś były tam drzewa, a teraz jest beton i żar. Przykłady można, by mnożyć choć i jest trochę pozytywów, bo przy okazji ostatnich remontów ulic pojawiły się nowinki w postaci parkingów z ażurowymi nawierzchniami, które przepuszczają wodę. Chwała i za to. Warto, jednak się zastanowić nad miejską polityką w zakresie zieleni, bo ta od lat w Wałczu szwankuje. Ostatnio rozpoczęto cięcie trawników, gdy trawa, a raczej chwasty sięgnęły pasa. Chodziłem po mieście i się zastanawiałem, czy to taki zamysł, czy raczej brak pomysłu. Owszem, jest spór ciąć, czy nie ciąć, ale nie powinien on dotyczyć głównych ulic i trawników w miejscach wypoczynku i rekreacji, bo to przeszkadza korzystającym z terenów zielonych i świadczy o naszym mieście. Łąki kwietne tak, ale na nie trzeba kupę pieniędzy, bo nie powstają w wyniku niekoszenia trawników, a w wyniku ich założenia zgodnie ze sztuką ogrodniczą. Warto wprowadzić zasadę drzewo za drzewo, czyli jak musimy jakieś wyciąć, to w jego miejsce powinno być posadzone nowe. Trzeba by też wprowadzić plan rewitalizacji ulic naszego miasta poprzez wprowadzenie nasadzeń w miejsce tych usuniętych przez nieliczącą się z zielenią poprzednią, zresztą ogólnopolską, „betonową” modą remontową. W każdym roku jedną czy kilka ulic można, w miarę tanim kosztem, obsadzić drzewami, czy krzewami. Dla przykładu zamieszczam kilka zdjęć ulic dawnego Wałcza. Ile tam zieleni! Rajcowie i burmistrz teraz w jedną grają stronę to może mogliby się pokusić o taki plan zazielenienia miasta na nowo. Przykładem duże miasta. Idźmy tą drogą, a będzie się nam i mniej gorąco i lepiej się oddychało, czego sobie i Wam, mieszkańcy, życzę.
Brak komentarza, Twój może być pierwszy.
Dodaj komentarz