Obyś żył w ciekawych czasach, jak mówi żydowskie przekleństwo. No i zrobiło się ciekawie w naszym mieście, bowiem nieoczekiwanie warszawska Zachęta trafiła pod wałeckie strzechy, a właściwie strzechę WCK.
Jeśli mnie pamięć nie zawodzi, onegdaj imć Daniel Olbrychski w przywołanej tu galerii, w geście protestu, ciął szablą Kmicica „nazistów”. Tam też na Jana Pawła II „spadł” meteoryt. Sięgając jeszcze bardziej wstecz, tam też, w 1894 r, niejaki Władysław Podkowiński, malarz, wystawił swoje dzieło, będące swoistym synonimem skandalu: obraz pt. „Szał”. Niedawno też przez Polskę przetoczyła się burza związana z tęczowym przedstawieniem wizerunku Matki Boskiej. Cóż się więc stało, że również do naszego Miasta dotarł spór o dozwoloną formę wypowiedzi artystycznej? Otóż, wśród wielu prac wystawionych na Dorocznym Salonie Twórców Ziemi Wałeckiej znalazły się dwie prace, które wzbudziły niemałe kontrowersje. Jedna z nich, to obraz przedstawiający nagą parę w miłosnym uścisku, nieco w stylistyce Dudy Gracza, a obok druga, z wizerunkiem Madonny z dzieciątkiem, w dość, jak się okazuje kontrowersyjnej wizji autora. Już w trakcie wystawy obrazy wzbudziły zaciekawienie i żywą dyskusję wśród oglądających – wszak sztuka ma poruszać. I pewnie wszystko potoczyłoby się swoim torem, ale w mediach społecznościowych pojawił się post wałeckiego polityka, który nazwał ten fragment wystawy „obrzydliwą wałecką kulturą”, a umieszczenie obrazów obok siebie jako „kompletne dno”. Wyraził też swój niepokój o dzieci, które ewentualnie pojawią się na tej wystawie. Pod owym postem, rozgorzała dyskusja, która z dyskusją o sztuce miała, niestety, niewiele wspólnego. Raczej nikt z krytykujących nie próbował zastanawiać się nad tym, co autor chciał powiedzieć, co stoi za jego wizją? Nastąpiło natomiast, mniej czy bardziej jednoznaczne, wzywanie do cenzury: Jak to można takie „coś” zamieścić w WCK”? Jak dyrekcja może tak postępować? Odwracając sens tych wypowiedzi warto zapytać przekornie: czy dyrekcja WCK (i innych instytucji kultury) ma prawo do ustalania, jakie dzieło ma być prezentowane w galerii, a jakie nie? Czy ma prawo do cenzury? Jakie są kryteria i gdzie jest granica wolności wypowiedzi artystycznej. Kto ją ma wyznaczać? Czy ci, którzy poczuli się urażeni, czy ci, którzy w przedstawionych postaciach i formie doszukują się mocnej wypowiedzi o naszych czasach. Może w tych obrazach dostrzegamy nas samych i dlatego to nas tak dotyka i zmusza do głośnych protestów? Przecież w zasadzie to wszyscy jesteśmy niedoskonali, trochę, jak te „ogry”, że przywołam określenie użyte przez autora postu. Czarna twarz Madonny to, być może, odwrócenie się od potrzeb innych i wojny za wschodnią granicą - tak ja to widzę. Inni mogą inaczej. Nie przypisuję sobie wyłącznej interpretacji, bo nie jestem Kuratorem Oświaty z nieodległych czasów. Jeden głos jednak, mnie poruszył. Otóż, jedna z osób piszących pod wspomnianym postem zamieściła, wyłączną jej zdaniem, interpretację art. 196 k.k. twierdząc, że to, co się stało, mieści się w znamionach występku opisanego tym przepisem. Brzmi on jak następuje: ‘kto obraża uczucia religijne innych osób, znieważając publicznie przedmiot czci religijnej lub miejsce przeznaczone do publicznego wykonywania obrzędów religijnych, podlega grzywnie, karze ograniczenia wolności albo pozbawienia wolności do lat 2.” W mojej ocenie sprawa jest znacznie bardziej skomplikowana. Obraza uczuć religijnych zawsze stoi w konfrontacji z wolnością słowa. Obraza zaś uczuć musi być interpretowana zarówno w sposób subiektywny, tj. nie tylko tym, że ktoś uważa, iż dane dzieło sztuki go obraża, ale muszą być przy ocenie karnej czynu wzięte pod uwagę obiektywne racje. Tu zawsze jest konflikt, bowiem część z nas jest ściśle ukierunkowana na swoje pojmowanie wiary i związane z tym uczucia, a część dopuszcza szeroki zakres dysputy nad religią, jej wyznawcami i instytucjami związanymi z religią. Kiedy obraza uczuć religijnych jest karalna? Gdy nie mieści się w granicach prawa do krytyki. Z orzecznictwa Europejskiego Trybunału Praw Człowieka wynika, że wolność sumienia i wyznania podlega, rzecz jasna, ochronie prawnej, jednak w kontekście wolności wyrażania opinii i wolności słowa chroniona jest w zakresie, w jakim korzystanie z wolności słowa zmierzałoby do nawoływania do nienawiści, zastraszania innych osób lub podżegania do stosowania przemocy. Nie każde dzieło sztuki narusza więc uczucia religijne. Należy zawsze poszukiwać przy ocenie dzieła, kontekstu i zamiaru. Wskazywane przestępstwo jest znamienne nie skutkiem, a zamiarem. By sprawcy przypisać winę trzeba wykazać, że chciał on takie przestępstwo popełnić, tj. obrazić uczucia religijne, znieważyć przedmiot czci religijnej lub miejsce kultu. Samo wykorzystanie wizerunku w kontekście wolności wypowiedzi nie musi wypełniać znamion czynu karalnego. Przywołać też warto sławetną onegdaj okładkę tygodnika „Wprost” z Madonną i dzieciątkiem, mającymi na twarzach maski przeciwgazowe. Celem było przypomnienie o walce ze smogiem, a nie obrażanie uczuć religijnych. Wykorzystano symbol religijny, ale nie w celu obrażenia uczuć, a zwrócenie uwagi na problem. W każdym razie proponuję, drogi Czytelniku, poszukiwać znaczeń dzieła sztuki, a dopiero później zastanowienie się, czy ono Twoje uczucia obraża. Jednak, by to zrobić, warto w prezentacji dzieł sztuki uczestniczyć, do czego namawiam. Wówczas można sobie wyrobić własny pogląd. Z drugiej strony można by zorganizować publiczna dysputę nad tym (po raz kolejny, że przypomnę kazus z Łydką Grubasa podczas F2J), jak daleko może sięgać wypowiedź artystyczna i jak kształtuje się odpowiedzialność za słowo, czy też wytwór własnego talentu w kwestiach religii. Póki co, wygląda na to, że pierwszeństwo ma szabla Kmicica – niestety.
Brak komentarza, Twój może być pierwszy.
Dodaj komentarz