Ostatnio znowu było gorąco a od dzisiaj zaczynają się kolejne upały. Lata nam nie odpuszcza pomimo tego, iż niektóre drzewa zaczynają już zrzucać liście. Widać to na Alei Aten wokół jez. Zamkowego, gdzie liście zrzucają olchy. Doświadczają tego lipy posadzone wzdłuż drogi w okolicach Głowaczewa. Tam wygląda już jesiennie, a to dopiero koniec sierpnia, a nie września. No cóż sezon wegetacyjny zaczął się wcześniej w tym roku. Drzewa widocznie mają swoje „oprogramowanie” i kończą zgodnie z tym programem ale w kalendarzu jest to o miesiąc wcześniej. Wyjdzie na to, że w końcu września pogodę będziemy mieli jesienną, a drzewa będą wyglądać już, jak z z listopada. Taki znak czasu świadczący o zmianach klimatycznych. Tymczasem my myślimy i postępujemy, jak gdyby nigdy nic. Nie chodzi tu o wielkie programy, a o codzienne zachowania przeciętnych ludzi. Tu oprę się na ostatnich doświadczeniach kierowcy. Jeżdżąc wakacyjnie zaobserwowałem, co jest chyba oczywiste, że jak noga z gazu to jadę taniej i tylko klika minut wolniej od tych co gnają na „złamanie karku”. Czasem nawet na kolejnych światłach dojeżdżam do tych szybkich kierowców i tak przez całą trasę. Używam tempomatu i stwierdziłem, że zasięg jazdy zwiększył mi się przy jeździe eco i tym urządzeniu o ok. 100 km na jednym tankowaniu. Nie wiem, jak to jest u tych szybkich kierowców ale zapewne jest odwrotnie. Agresywna jazda to wyższe spalanie benzyny, ropy czy też prądu, ale kto bogatemu zabroni? Niestety z obserwacji poboczy dróg wynika, iż śmiecenie nadal jest ulubioną rozrywką części kierowców. Wypiłem wodę, zjadłem batonik, a opakowanie trach na pobocze, bo przecież trzeba odciążyć samochód. Zresztą dotyczy to też wielu turystów na szlakach. Staje się to uciążliwe, bo coraz częściej, a zwłaszcza w tzw. długie weekendy chodzimy, pływamy wśród śmieci. Przecież pusta plastikowa butelka, czy opakowanie po batonie, tyle ważą, że nie sposób ich zabrać ze sobą. O papieżakach nie wspomnę, choć przykre to, gdy idąc po górach, czy lasem, co rusz natykamy się na bielejące chusteczki przykrywające wiadomo co. Inną kwestią jest zachowanie kierowców podczas lata na parkingach. Stoją i warczą. Muszą mieć w aucie 21 stopni bo na zewnątrz rzez jest 23, czy nawet 30 stopni. No, okien nie ma w samochodach, a najważniejsze jest, by na postoju wgapiać się w telefon w przyjemnym chłodziku. Tu zaś przypomnę nieco złośliwie, że zgodnie z art. 60 ust, 23 pkt 3 prawa o ruchu drogowym zabrania się pozostawiania pracującego silnika podczas postoju na obszarze zabudowanym. Skoro ekologię mamy za nic, to może groźba kary skłoni do wyłączenia silnika i otwarcia okna w aucie, a najlepiej krótkiego spaceru w czasie oczekiwania na kogoś. Czemu o tym piszę? Bo mi to doskwiera. Pomyśl czytelniku drogi, że jeden samochód nas parkingu z włączonym silnikiem to niby nic takiego. Jednak, gdy przed marketem stoi ich kilka, a skali kraju wielka jest ich ilość, to jest to problem. Tacy kierowcy emitują, właściwie bez sensu, tysiące ton spalin, metali ciężkich o gazów cieplarnianych, wpływających na klimat. Wystarczy pomyśleć i otworzyć okno w aucie, zabrać pustą butelkę ze sobą i już będzie trochę lepiej. Myślmy, jak nie o sobie, to on naszych dzieciach i wnukach.
Brak komentarza, Twój może być pierwszy.
Dodaj komentarz