Jakże ja mam wielki szacunek do lekarzy, co leczą i dbają o to, aby człowiek czuł się lepiej. Do tych, co są specjalistami w swoim fachu i wciąż się dokształcają, aby ich praca była jak najbardziej profesjonalna. Jak ja ich szanuje, a szczególnie tych, co nie zajmują się tylko przepisywaniem leków, bo jak mówi Chińskie przysłowie „Żołądek pełen lekarstw i koszula łatana długo nie wytrzymują”.
Nie ma obowiązku iść do doktorów, aż do memntu kiedy zdarzy się przykrość i jesteśmy wściekli na cały świat. Wtedy taki lekarz ma dwa rozwiązania. Uratować nas w potrzebie, lub choćby spróbować wykorzystując swoją wiedzę i liczy się z tym, że zawsze znajdzie się ktoś spośród tysiąca pacjentów, co nie będzie zadowolony i powie, że ten lekarz to tylko „doktorPaproch,”. Jest jeszcze jedna grupa lekarzy, których poznałem niedawno. Nazywam ich „doktorZombi”. Już tłumaczę, o co chodzi. Moja córka jest na tyle dorosła, że postanowiła zrobić prawo jazdy i zapisała się na nie dzień po tym, jak uzyskała do tego prawo. Teraz idąc dalej, zgodnie z prawem MUSIAŁA zrobić badania lekarskie, zatem wybrała się do lekarza. A tam „doktorZombii” . Poczciwy zakurzony Pan w wieku zacnym i poczciwym, zapewne mędrzec, w co nie wątpię. Posiadał on swoją asystentkę, która wydawała polecenia, aby mistrz nasz głosu niepotrzebnie nie zdzierał. Zbadał wzrok (choć dziecko roztropne podało tekst z samego dołu tablicy, ale i tak nie miało to znaczenia). Zbadał, że oddycha i nie zabierał czasu, bo czas, to pieniądz. Dosłownie, bo koszt sprawdzenia, że człowiek żyje, to zaledwie 200 złotych. Ja to z jednej strony szanuję, że czasu nie zabierał człowiek, bo przecież na oko widać, że zdrowe dziecko. Minęły 3 tygodnie i córka wręcza mi wytyczne z uczelni wyższej, że musi zrobić badania lekarskie przed przystąpieniem do nauki. Zgodnie z tą rozpiską wskazane są wyjątkowe wytyczne uczelni, co do zdrowia. Choćby takie, że podczas zajęć ruchowych będzie wysiłek fizyczny... nie , nie żartuje. Lekarz miał zbadać, czy młoda dama może mieć wysiłek fizyczny? Czyż nie starczyło spojrzeć, że miała w szkole WF? Idźmy dalej, bo chodziło też o kontakt z substancjami takimi jak ... woda (wiem, że zużywa aż nadto) i ciekły azot (tutaj nie wiem, czy ta substancja jest zabójcza skoro ludzie używają ją w gastronomi). Jak podczas badania na prawo jazdy, myślałem, że badania będą opierać się na badaniu jakiegoś błędnika, psychologiczne wstawki, czy za dużo nie grała w GTA i tym podobne istotności. W badaniach do szkoły bardziej obstawiałem, że będzie badana pod względem dermatologicznym, czy też jakieś specjalne ćwiczenia badające wydolność, ale nic bardziej mylnego. Tutaj schemat się powtórzył z „doktoremZombi”, co nie musiał się mocno odzywać, bo ma asystentkę, jest na tyle leciwy, że nie wstaje zza biurka i nie powinno się go przemęczać (dlatego przyjmuje 2-3 godziny dziennie) . Kosztował teraz troszkę mniej, bo 150 złotych za 2 minuty wizyty. Gdy córka wróciła do samochodu, zapytałem się,
- dlaczego tak szybko?
- bo jestem zdrowa - odpowiedziała
- No tak logiczne, ale tak szybko przebadał Ciebie lekarz?
- Tato, on głównie siedzi, bo jest taki stary i ma problem z mówieniem i chyba nie słyszy zbyt dobrze.
To już przyszły takie czasy, że zdrowy człowiek musi iść do schorowanego lekarza? Świat się zmienia, cóż deficyt lekarzy - podobno tak mówili w telewizji kiedyś.
Nie upatruje tutaj problemu z lekarzem, tylko z systemem, który jest nieco absurdalny. Gdyby córka poszła teraz jeszcze do jakiejś pracy, to musiałaby mieć kolejną wizytę u „doktoraZombi”. Czy nie można zrobić jednego obowiązkowego badania porządnego, okresowego i dokładnego, co służy profilaktyce, gdzie wyniki z tego respektowane byłyby i przez szkołę i przez pracodawcę oraz dostawcę „prawo jazdy”? Niestety pozostają nam obowiązkowe i koniecznie płatne badania, które nie służą niczemu, bo nikt ich nie przeprowadza rzetelnie, a w dodatku się dublują.
Tylko dlatego, bo politycy tak wymyślili w ustawach. Chyba byli chorzy jak to uchwalali
Piotr Kurzyna
no masz 14:32, 02.08.2023
3 0
a ja się dziwię , że zdziwiony 14:32, 02.08.2023